Wiadomości astronomiczne z internetu

Ciekawostki i postępy w dziedzinie astronomii
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

IAC 2019 – pierwszy raport
2019-10-23. Redakcja
W Waszyngtonie trwa konferencja IAC 2019. W tej największej konferencji branży kosmicznej uczestniczą także przedstawiciele polskiego sektora kosmicznego.
IAC czyli International Astronautical Congress to jedno z najważniejszych wydarzeń światowego sektora kosmicznego. Na zjeździe organizowanym przez Międzynarodową Federację Astronautyczną (IAF) co roku pojawia się po kilka tysięcy przedstawicieli branży zarówno związanych z przemysłem, jak i środowiskami badawczymi oraz administracyjnymi.
Co roku IAC odbywa się w innej części świata. W 2014 kongres odbywał się w Toronto, w 2015 w Jerozolimie, w 2016 w Guadalajarze a 2017 w Adelajdzie. W 2018 roku IAC odbyło się w Bremie, ważnym punkcie na mapie niemieckiego przemysłu kosmicznego.
IAC 2019 – echo Apollo 11, kierunek: Artemis
W pięćdziesiątą rocznicę pierwszego lądowania człowieka na Księżycu IAC odbędzie się w Waszyngtonie. Tegoroczna edycja tej konferencji zapowiadała się na największą z dotychczasowych – przewidywano się nawet 10 tysięcy przedstawicieli branży kosmicznej z całego świata. Tymczasem do Waszyngtonu przyjechał mniej więcej 6 tysięcy uczestników. Zabrakło przede wszystkim przedstawicieli chińskiego sektora kosmicznego – przyjechała zaledwie garstka przedstawicieli z tego państwa, najczęściej ze środowisk akademickich.
Podstawowym tematem IAC 2019 jest ogłoszony w tym roku nowy program NASA – Artemis. Ten program ma doprowadzić do powrotu człowieka na Księżyc przed końcem 2024 roku. Już pierwsze oficjalne wystąpienia na IAC 2019 bezpośrednio dotyczyły Artemis oraz misji programu Apollo.
Na uroczystym otwarciu konferencji wystąpił wice-prezydent USA – Mike Pence. Jego mowa zaznaczała mocno amerykańską pozycję w sektorze kosmicznym oraz ambicje dalszego przewodzenia w sektorze kosmicznym. Co ciekawe, ilość braw z widowni na zdania związane z tym zaznaczaniem pozycji USA w branży kosmicznej była wyraźnie niższa niż gdy Mike Pence wspominał o potrzebie międzynarodowych działań. Warto tu dodać, że amerykańskie środowiska polityczne są świadome, że program Artemis – choć realizowany przez NASA – jest międzynarodowym działaniem z mocną pozycją Europy, Kanady i Japonii. Ponadto, wyraźnie zaznaczony został wkład podmiotów komercyjnych w program Artemis.
Co ciekawe, Mike Pence zaznaczył, że pobyt astronautów na Księżycu może trwać nawet kilka miesięcy. Program Artemis ma być także przygotowaniem do znacznie trudniejszych misji marsjańskich.
Po oficjalnym rozpoczęciu konferencji, rozpoczęły się sesje techniczne. W tym roku pomiędzy 21 października (pierwszy dzień konferencji) a 25 października (ostatni dzień konferencji) odbędzie się ponad 200 sesji. Podczas każdej z tych sesji zostanie zaprezentowanych około 10-15 publikacji z różnych aspektów branży kosmicznej.
Artemis – dalsze szczegóły na IAC 2019
Na IAC 2019 zaprezentowane zostały dalsze szczegóły dotyczące programu Artemis. Najciekawsze trzy informacje są następujące:
• Firmy Blue Origin, Lockheed Martin, Northrop Grumman i Draper zapowiedziały wspólne prace nad lądownikiem księżycowym. Część firmy Blue Origin została zaprezentowana już w maju (lądownik Blue Moon). Te firmy prześlą do NASA propozycję trójczłonowego lądownika, który ma być gotowy do 2024 roku na misje księżycowe.
• NASA zapowiedziała dostarczenie w 2022 roku na powierzchnię Srebrnego Globu stosunkowo dużego łazika o masie 300 kg. Łazik ma poszukiwać różnych zasobów, w tym gazów “lotnych” na Księżycu, czyli takich, które mogą być uwięzione pod pokładami regolitu na naszym satelicie.
• Firma Lockheed Martin zaprezentowała koncepcję małego bezzałogowego lądownika księżycowego, zdolnego do dostarczenia różnej wielkości instrumentów naukowych. Masa całkowita ładunku naukowego ma wynieść do 350 kg. Jest możliwe, że ta koncepcja lądownika będzie oferowana NASA jako forma dostarczenia wspomnianego łazika w 2022 roku.
Ponadto, zaprezentowane zostały wyniki zrealizowanych dotychczas misji księżycowych oraz planowanych kolejnych wypraw. Bardzo ciekawą prezentacją było wystąpienie przedstawiciela izraelskiej misji Beresheet, której nie udało się wylądować na Księżycu. Prezentacja zawierała dość szczegółowy opis problemów, jakie misja Beresheet napotkała po starcie.
Polska na IAC 2019
W tym roku Polska Agencja Kosmiczna (POLSA) zorganizowała stanowisko dla krajowych podmiotów aktywnych w branży kosmicznej. Stanowisko jest częścią dużej hali wystawowej na IAC 2019. Oprócz stanowiska przedstawiciele polskiej branży kosmicznej zaprezentują wyniki swoich prac. Więcej szczegółów dotyczących polskiego udziału na IAC 2019 można znaleźć na stronie POLSA.
We wtorek 22 października w Ambasadzie RP w Waszyngtonie odbędzie się wydarzenie dedykowane polskiemu sektorowi kosmicznemu.
(BDS)
https://kosmonauta.net/2019/10/iac-2019 ... zy-raport/
Załączniki
IAC 2019 – pierwszy raport.jpg
IAC 2019 – pierwszy raport2.jpg
IAC 2019 – pierwszy raport3.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Stratolaunch zmienił właściciela
2019-10-23.Krzysztof Kanawka
Projekt potężnego samolotu Stratolaunch zmienił właściela.
Stratolaunch to projekt potężnego samolotu, służącego za pierwszy stopień w wynoszeniu małych satelitów na orbitę. Idea Stratolaunch jest ciekawa: samolot wynosiłby rakietę na pewną wysokość, gdzie nastąpiłoby uwolnienie rakiety i jej lot na orbitę z satelitą na pokładzie. Taki sposób wynoszenia satelitów pozwoliłby m.in. na zwiększenie wynoszonej masy, większą dowolność w wyborze miejsca startu oraz większą niezależność od czynników pogodowych.
Projekt rozpoczął się w 2010 roku a oficjalnie został ogłoszony w 2011 roku. Przez lata doszło do kilku zmian, m.in. rakiet, jakie miały by być wynoszone przez ten samolot. Aktualnie (od stycznia 2019) planuje się korzystanie jedynie z rakiety Pegasus XL.
W maju 2017 roku Stratolaunch po raz pierwszy znalazł się poza swoim olbrzymim hangarem. Przez kolejne blisko dwa lata trwały testy naziemne, w tym próby kołowania i testy tankowania. Wreszcie, 13 kwietnia 2019 roku Stratolaunch po raz pierwszy wzniósł się w powietrze.
Od tego czasu Stratolaunch nie wykonał kolejnego lotu. Jest to dość zaskakujące, gdyż pierwszy lot tego potężnego samolotu z pewnością był udany i nie nastąpiły żadne uszkodzenia. Można się było spodziewać kilku kolejnych lotów, z coraz większymi prędkościami, pułapami oraz czasami przebywania w powietrzu. Tak jednak się nie stało.
Pod koniec maja 2019 pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że projekt Stratolaunch miał być albo zakończony albo też “sprzedany” do innego wykonawcy. 15 czerwca 2019 pojawiła się informacja, że samolot Stratolaunch został wystawiony na “sprzedaż”. Cena nabycia tego samolotu to około 400 milionów USD. Pojawiła się także informacja, że prowadzone są rozmowy z Richardem Bransonem, właścicielem koncernu Virgin (w tym Virgin Galactic i Virgin Orbit). Wówczas pojawiła się także informacja, że istniały duże rozbieżności co do wyceny tego projektu.
W okresie wakacyjnym nie pojawiły się żadne nowe informacje o Stratolaunch. Pierwsza nowa wzmianka pojawiła się 19 września – projekt Stratolaunch ma być wznowiony. Wówczas miał trwać nabór nowych pilotów. Pojawiła się też informacja, że ogłoszenie (kontynuacji) prac nad Stratolaunch ma nastąpić niebawem.
W drugim tygodniu października pojawiła się informacja, że Stratolaunch zmienił właściciela. Co ciekawe, nie podano do publicznej wiadomości nowego właściciela Stratolaunch. Nie podano także wartości transakcji przejęcia Stratolaunch. Pojawiła się jednak niepotwierdzona informacja, że nabywcą Stratolaunch mogła być firma Northrop Grumman, która dzięki wcześniejszym przejęciom jest właścicielem rakiet rodziny Pegasus. Prawdopodobnie więcej informacji na temat pojawi się na początku przyszłego roku.
Rynek wynoszenia małych satelitów za pomocą małych rakiet orbitalnych jest obecnie prawdopodobnie w fazie “bańki” lub być może nawet i konsolidacji. Coraz częściej pojawiają się także doniesienia o wstrzymaniu prac (lub nawet upadłości) firm z tej branży. Wiele także może się zmienić, gdy duzi gracze zaczną szerzej oferować swoje usługi w tym segmencie sektora kosmicznego. Trudno zatem przewidywać, czy Stratolaunch ma szansę utrzymać się na rynku.
(SL)
https://kosmonauta.net/2019/10/stratola ... asciciela/
Załączniki
Stratolaunch zmienił właściciela.jpg
Stratolaunch zmienił właściciela2.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Wielki Zderzacz Hadronów i co dalej?

2019-10-24.

Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) w listopadzie będzie obchodził 10-lecie pracy. Po początkowej awarii, od dekady pracuje już fenomenalnie, przynosząc gigantyczną ilość danych - mówi RMF FM dr hab. Paweł Brueckman de Renstrom z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN i CERN. Uczestnik eksperymentu ATLAS mówi Grzegorzowi Jasińskiemu o trwającej w Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN dyskusji na temat projektu urządzenia, które w połowie wieku mogłoby LHC zastąpić. Są dwie propozycje…

Grzegorz Jasiński: Zbliżamy się do jubileuszu, do jubileuszu dziesięciolecia pracy Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC). Oczywiście pamiętamy o tym, że on tak naprawdę rozpoczął działalność w 2008 roku, ale to był falstart. Potem przez rok go naprawiano. No i ruszył tak naprawdę w listopadzie 2009 roku. Teraz już na szczęście pracuje bez przeszkód...
Dr hab. Paweł Brueckman de Renstrom: Tak, teraz pracuje fenomenalnie. Już po tym nieszczęśliwym wydarzeniu, które rzeczywiście trochę początkowo zachwiało naszą wiarą, że to się uda. Potem wszystko przeszło nasze oczekiwania, w tym ilość danych, które zebraliśmy jak dotąd, czyli w ciągu tych 10 lat...
Z przerwami.
Tak, to było z przerwami. To były dwa okresy działania, tak zwany Run1 i Run2. Pierwszy właśnie od 2009, a w zasadzie od 2010 roku do 2012 roku. Te trzy lata służyły głównie poznaniu nowego urządzenia i pomału dochodzeniu do parametrów, które nas satysfakcjonowały. Run2 rozpoczął się w 2015 roku po dwuletniej przerwie i trwał do końca zeszłego roku, czyli 2018 roku. W tej chwili mamy kolejną, dwuletnią przerwę techniczną, w tym roku i roku następnym, która służy modernizacji samego kompleksu akceleratorowego, jak i przy okazji samych eksperymentów.
Przy okazji tych poprzednich przerw były także prace nad podniesieniem energii zdarzeń. Tym razem chodzi głównie o intensywność, częstość zderzeń... Tak zwaną świetlność...
Tak. Historia wygląda w ten sposób, że w okresie pierwszym akcelerator działał - nazwijmy to - na pół gwizdka, to znaczy przy maksymalnej energii 8 TeV (teraelektronowoltów). Zaprojektowany jest na energię 14 TeV, a więc prawie 2 razy większą. W tym drugim etapie do końca zeszłego roku pracował już przy energii 13 TeV, czyli już blisko swojej nominalnej energii. W tej chwili po zakończeniu tej dwuletniej modernizacji, powinien dojść do swojej pełnej, nominalnej energii 14 TeV. Rzeczywiście ten skok już będzie malutki, może nieznaczący ze względu na oczekiwania fizyczne. Natomiast jeśli chodzi o intensywność, będzie kolejny, może nie bardzo spektakularny, ale skok, skonsolidowanie wysokiej intensywności pracy, którą osiągnęliśmy pod koniec ostatniego okresu działania. Po tym następnym okresie pracy, który nazywamy Run3, nastąpi kolejna dwuletnie przerwa i od 2024 roku rozpocznie się praca przy wysokiej świetlności. Ta intensywność zderzeń, częstość zdarzeń będzie mniej więcej pięciokrotnie wyższa niż w tej chwili. To pozwoli na uzyskanie ostatecznie, po kolejnych 10 latach pracy eksperymentu, mniej więcej dziesięciokrotnie większej ilości danych niż te, które zbierzemy do końca Run3, czyli do końca 2022-23 roku.
A to i tak jest olbrzymia ilość danych, tak wielka, że wciąż jeszcze to, co już zostało zebrane, nie jest do końca opracowane...
Oczywiście. To, co żeśmy dotąd zebrali, w tej chwili jest analizowane. Pojawiły się już nowe, wstępne wyniki, mówimy że są na pełnych danych z Run1 i Run2, ale te ostateczne jeszcze wymagają analizy. To są tak ciekawe i cenne dla nas dane, że oczywiście traktujemy je z najwyższym szacunkiem i ostrożnością, nie żałujemy czasu, by możliwie jak najlepiej je zrozumieć i wycisnąć z nich najwięcej informacji. Tak, że oczywiście wyniki z tych danych, które zostały zabrane, będą spływać jeszcze przez najbliższe lata. To na pewno. Fizyka cząstek, w ogóle zjawiska kwantowe mają to do siebie, że opierają się na prawdopodobieństwie. To, czego na obecnym etapie poznania szukamy, to są zjawiska bardzo rzadkie i bardzo trudne do zaobserwowania. W związku z tym im większą ilość zderzeń, im większą ilość przypadków zanalizujemy, tym większa szansa, że zobaczymy coś, albo czego szukamy, albo coś nowego, o czym jeszcze w ogóle nie mamy pojęcia. Na tym nasza praca polega. To znaczy, albo szukamy potwierdzenia teorii, które już istnieją, albo szukamy ewentualnie zjawisk, które w ogólny sposób wykraczają poza to, co już znamy. Najlepszym przykładem tego pierwszego było odkrycie cząstki Higgsa w pod koniec Run1, czyli dość wcześnie.
Można powiedzieć, że na samym początku.
Tak. Szczerze powiedziawszy, to było niespodziewanie wcześnie. Wiele autorytetów spodziewało się, że wcześniej zobaczymy coś innego. Można by długo oczywiście rozmawiać o tym, co by to miało być, ale najkrócej mówiąc, nie zobaczyliśmy niczego całkiem nowego, niespodziewanego. Natomiast zaobserwowaliśmy, wcześniej niż to było spodziewane, cząstkę Higgsa, która była spodziewana na bazie czysto teoretycznej od mniej więcej 50 lat. 50 lat zajęło fizyce eksperymentalnej, żeby dojść do takiego technologicznego etapu, który umożliwił potwierdzenie eksperymentalne hipotezy, która padła w latach 60. ubiegłego stulecia.
Potwierdzenie istnienia cząstki Higgsa to gigantyczny sukces, wyróżniony nagrodą Nobla. To właściwie coś, po co Wielki Zderzacz Hadronów został zbudowany. Ale paradoks w tym przypadku polega na tym, że tak naprawdę fizycy chcieliby zobaczyć jeszcze coś, czego się nie spodziewali. Coś, co może zaprzeczyłoby Modelowi Standardowemu. A tu "niestety" wszystko się układa w jedną wielką układankę, którą przewidywano. Więc z jednej strony sukces, z drugiej rozczarowanie.
Rzeczywiście taki mały paradoks się rysuje. Z jednej strony to absolutny, wyjątkowy triumf myśli ludzkiej. Coś, co wyglądało na teoretyczną konieczność, żeby dopełnić piękny, naprawdę idealnie sprawdzający się i potwierdzony model, jakim jest Model Standardowy, nasza obecna teoria opisująca fizykę cząstek, okazało się prawdziwe. Po tylu latach zostało potwierdzone. I to jest triumf zarówno myśli teoretycznej, jak i eksperymentalnych możliwości, do których żeśmy doszli. To jest prawda. Z drugiej strony na bazie tych samych teoretycznych argumentów my wiemy, że to nie jest koniec naszego poznania, że tam musi być coś więcej. To jest może trochę daleka analogia, ale to jest trochę tak, jak przejście miedzy mechaniką newtonowską, a mechaniką relatywistyczną Einsteina. One nie są w sprzeczności, niemniej ta newtonowska ma zastosowanie tylko do naszych codziennych obserwacji i obiektów poruszających się wolno. Natomiast w momencie, kiedy przechodzimy do prędkości, które są porównywalne do prędkości światła, prędkości relatywistycznych, okazuje się, że ta fizyka nie wystarcza. Trochę podobnie jest z fizyką cząstek. Jest wiele argumentów, długo by można o tym mówić, wiele aspektów, które pozwalają nam z pełnym przekonaniem wierzyć w to, że musi być drugie dno, że musimy poznać jeszcze cały nowy rozdział, nowy sektor, którego w ogóle jak dotąd nie widać. Z tym związane jest wiele zagadek, które mamy, to znaczy na przykład, co stanowi ciemną energię w Kosmosie, której jest ponad 20 procent w porównaniu do kilku procent zaledwie tej materii, którą rozumiemy. Jakiejś szerszej teorii wymaga również unifikacja kilku oddziaływań, które znamy, które są fundamentalnymi oddziaływaniami fizyki. Jeżeli wierzymy w to, że wszystko opisywane jest przez nadrzędną, zunifikowaną Teorię Wszystkiego, taki Święty Graal fizyki, no to oczywiście te oddziaływania muszą w jakiś sposób, w granicy bardzo wysokich energii, jak my to mówimy, muszą stanowić jedno, muszą się zbiegać w jedno. To oczywiście wymaga modyfikacji obecnego modelu, jego rozszerzenia. My to nazywamy rozszerzaniem Modelu Standardowego. Nie zaprzeczeniem tego, co wiemy dotąd, ponieważ absolutnie wszystko wskazuje na to, że nasz obecny opis jest poprawny, łącznie z tym sztandarowym odkryciem cząstki Higgsa. Inaczej, gdyby ten Model, gdyby ta konstrukcja teoretyczna była niesłuszna, no to absolutnie nie byłoby żadnych podstaw do tego, żeby sądzić, że taka cząstka istnieje i faktycznie ją zobaczyć. I tu jest kolejna rzecz, którą nam udało się zrobić. Myśmy ją nie tylko w 2012 roku odkryli, ale w ciągu tego okresu Run 2, w latach 2015-18, kiedy zebraliśmy dużo więcej danych, myśmy się jej bardzo dobrze przyjrzeli. Dlaczego to jest ważne? Chodzi o to, że to była absolutnie nowa jakość, nowa cząstka, coś co nie zdarzyło się od bardzo, bardzo dawna, od lat 90., kiedy potwierdzono istnienie kwarku top w ośrodku Fermilab. Bardzo długo takiego odkrycia nie było, a bardzo na nie czekaliśmy. Oprócz tego, że zobaczyliśmy nową jakość, chodziło o to, żeby się upewnić, że to co widzimy, to jest faktycznie ta cząstka Higgsa przewidziana 50 lat wcześniej przez Petera Higgsa, Roberta Brouta i François Englerta. I faktycznie żadne z naszych już precyzyjnych pomiarów właściwości tej cząstki nie zaprzeczyło temu, wszystko potwierdza przewidywania modelu Higgsa.
Na ile istotne były te pomiary przy wyższej energii? Czy one rzuciły jeszcze nowe światło na cząstkę Higgsa, czy fakt, że już przy niższej energii udało się ją znaleźć, miał kluczowe znaczenie?
Zwiększenie energii dla samego badania właściwości cząstki Higgsa, tej którą znamy już w tej chwili, ma masę 125 GeV (gigaelektronowoltów), może nie miało kluczowego znaczenia. Ważniejsze było zebranie większej ilości danych, czyli całkowita ilość zderzeń, które mogliśmy przebadać. To, co wymaga zwiększenia energii, gdzie energia dostępna jest fundamentalnie ważna, to są tak zwane poszukiwania nowej fizyki. O tym jeszcze żeśmy nie mówili. Wiemy, że musi być coś więcej. Wiemy, że to coś więcej, ponieważ nie zostało do tej pory zaobserwowane, musi wiązać się z jeszcze wyższymi energiami czy masami. Musi być po prostu masywniejsze. W związku z tym, żeby to wyprodukować, żeby to eksperymentalnie zaobserwować, potrzebna jest większa energia. Większa intensywność sama w sobie nie wystarczy. I stąd tak ważne jest, żeby osiągnąć maksymalną projektowana energię akceleratora i oczywiście przy tej energii zebrać możliwie dużo danych. To są dwa związane ze sobą czynniki. Jeden to jest maksymalna dostępna energia, a drugi to jest statystyka, czyli ilość przypadków, które jesteśmy w stanie przebadać.
Nie można wykluczyć jednak, że nawet ta maksymalna energia nie wystarczy. I dlatego w CERN-ie myśli się o tym, żeby zbudować jeszcze potężniejszy zderzacz, akcelerator. Proponowane są dwa różne typy...
Tak, to w tej chwili jest tematem bardzo gorących dyskusji, tematem przewodnim dla tak zwanego uaktualnienia europejskiej strategii fizyki cząstek elementarnych, które ma nastąpić formalnie w przyszłym roku. W tym celu zbiera się opinie wszystkich ekspertów, organizowane są liczne sympozja na ten temat. Jest gorąca dyskusja, jakie rozwiązanie będzie najlepsze, czyli po prostu da nam największą szansę na jakościowy postęp naszego zrozumienia fizyki. Bo pewności nigdy nie ma. I rzeczywiście są w tej chwili - jak to się czasem mówi - na tapecie dwa główne rozwiązania. Nazwałbym je rozwiązaniem siłowym i rozwiązaniem precyzyjnym. Rozwiązanie siłowe, ale oczywiście technologicznie fenomenalnie zaawansowane, polega na zbudowaniu maszyny, która jest podobna do obecnie istniejącego Wielkiego Zderzacza Hadronów LHC tylko kilkukrotnie większa. Zamiast 27 km mniej więcej 100 km obwodu i zamiast energii 14 TeV w środku masy, czyli po 7 TeV energii protonów każdej wiązki, byłoby to 100 TeV. Więc jest to gigantyczny skok naprzód. To się wiąże oczywiście z kosztami i dość skomplikowanym inżynieryjnie przedsięwzięciem. Po prostu trzeba wykopać tunel, który będzie miał te 100 kilometrów, będzie przebiegał pod Jeziorem Genewskim, pod niewielkim masywem górskim, pod miastem, potem będzie wracał w okolice CERN. Wydaje się to z obecnej perspektywy nieprawdopodobne, ale LHC, czy też wcześniej istniejący w tym miejscu LEP też wydawały się naszym poprzednikom nieprawdopodobnymi projektami. To jest jeden nowy projekt, być może w tej chwili nawet najbardziej prawdopodobny. Mówimy oczywiście nie o najbliższych pięciu, czy dziesięciu latach - mówimy o piątej dekadzie obecnego wieku, czyli to jest perspektywa na 30 lat.
Wtedy, kiedy Wielki Zderzacz Hadronów miałby już przestać działać...
On by przestał działać pewnie nieco wcześniej, ale konstrukcja tego drugiego, tego większego, byłaby związana prawdopodobnie już z zamknięciem obecnego. Ale i tak LHC ma jeszcze przed sobą perspektywę działania przez najbliższe przynajmniej paręnaście lat, może nawet 20. Drugim rozwiązaniem, tym które nazywam precyzyjnym, a może lepiej byłoby powiedzieć, finezyjnym, jest tak zwany zderzacz liniowy. Co to znaczy? Przede wszystkim nie zdarzamy dwóch protonów. Protony jak wiadomo są obiektami złożonymi z kwarków, glonów i tak dalej, zderzanie ich to tak trochę jak zderzenie samochodów...
Rozsypuje się wiele różnych części...
... i trudno spośród tego bałaganu wyłowić to, co nas interesuje. Natomiast w przypadku zderzacza liniowego rozpędzane i zderzane są elektron ze swoją antycząstką, czyli pozytonem. To są cząstki elementarne, one nie są złożone z niczego i tego typu zdarzenia, tego typu oddziaływania, są wyjątkowo - jak my to nazywamy - czyste, bardzo dobrze opisywane teoretycznie. Czyli możemy bardzo precyzyjnie konstruować przewidywania teoretyczne i również eksperymentalnie są dużo łatwiejsze. Temu, co próbujemy zaobserwować, nie towarzyszy mnóstwo śmiecia. Problem z elektronami jest taki, że żeby je rozpędzić i zderzać ze sobą, niestety przy bardzo wysokich energiach, nie możemy używać tej samej technologii, jaką w tej chwili używamy, czyli akceleratora kołowego, który po prostu utrzymuje wiązki na orbicie mniej więcej kołowej i zderza wielokrotnie w różnych punktach przecięcia. Elektrony po prostu są bardzo lekkie i z tego powodu bardzo szybko wypromieniowują energię w postaci promieniowania gamma, elektromagnetycznego. Przez to szybko tracą energię. Nie da się ich rozpędzić do bardzo wysokiej energii na orbicie kołowej. Jedynym rozwiązaniem jest po prostu rozpędzać je po linii prostej. Wtedy one bardzo miło się zachowują, nie emitują tych fotonów. Można uzyskać wysoką energię wiązki i nie tracić jej. To jest rozwiązanie technologiczne bardziej wymagające, stąd nazywam je finezyjnym. Jak sobie łatwo wyobrazić, trzeba na skończonym odcinku prostym rozpędzić elektrony do bardzo wysokiej energii. Są pewne związane z tym ograniczenia. My rozpędzamy wiązki cząstek naładowanych, czy to protonów, czy elektronów za pomocą pola elektromagnetycznego. Nie da się stworzyć w sposób klasyczny pola, które jest silniejsze od pewnej wartości. W związku z tym potrzebna jest pewna, stosowna odległość. Ten projekt, o którym mówimy, miałby długość od kilku do kilkudziesięciu kilometrów w linii prostej. To też byłoby ogromne urządzenie, trochę mniejsze niż tamten kołowy, niemniej technologicznie dużo bardziej zaawansowane. W tej chwili nie jest nawet absolutnie pewne, czy opanowaliśmy technologię, która pozwala na zbudowanie tego typu maszyny. Oczywiście testowe struktury istnieją, ale chodzi o to, czy w dużej skali coś takiego by działało. Zasada działania tzw. akceleratora CLIC (Compact Linear Collider) jest bardzo nowatorska. Polega po prostu na tym, że mamy jedną bardzo tłustą, ale powolną wiązkę i drugą, która nas interesuje. One się poruszają wspólnie. Tu trzeba powiedzieć, że powolna to nie znaczy, że ona się wolno porusza. Ona się też porusza z prędkością światła, tylko ma dużo mniejszą energię, za to wielką intensywność.
Tłusta, to znaczy gęsta, intensywna?
Tak. Ma bardzo, bardzo dużo cząstek. To pozwala na przekazywanie po drodze energii, bardzo szybko, z tej tłustej, ale powolnej wiązki do tej może mało intensywnej, ale wysokoenergetycznej, którą chcemy zderzać.
One też się mają poruszać w przeciwnym kierunku?
Tak, oczywiście. Żeby doprowadzić do zderzeń, musimy zbudować dwa identyczne odcinki rozpędzające i skierować je naprzeciwko siebie. Czyli po prostu dwa liniowe akceleratory, w środku punkt oddziaływania, punkt zderzenia. Tam oczywiście byłby detektor. Ten detektor wyglądałby podobnie do tego, co w tej chwili mamy w eksperymentach LHC, czyli to byłaby taka wielka, wielka beczka, wielkości sporego budynku, naszpikowana elektroniką. Taki mega aparat fotograficzny, bo tam tak naprawdę jest bardzo wiele krzemu, czyli dokładnie tej samej technologii, którą wykorzystujemy w aparatach fotograficznych, kamerach cyfrowych, tylko że ta kamera jest w stanie robić zdjęcia parędziesiąt milionów razy na sekundę, z precyzją mikronową. Jest to po prostu bardziej zaawansowane urządzenie.
To jest bardzo trudna decyzja do podjęcia, bo po pierwsze fizycy muszą zdecydować, co chcieliby zbudować, a po drugie muszą przekonać polityków i pewnie też opinię publiczną, że warto na to wydać wielkie pieniądze. Wielki Zderzacz Hadronów to było kilka miliardów euro, no a te nowe konstrukcje to już około 20 miliardów. Trzeba na to znaleźć pieniądze.
Różne są szacunki, być może w tej chwili jeszcze niezbyt dokładne. Ale mówimy o rzędzie wielkości dziesięciu, parunastu miliardów euro. Może troszeczkę tańszym rozwiązaniem ze względu na mniejszą długość tunelu jest akcelerator liniowy CLICK, ten rozpędzający elektrony, niemniej technologia czy też badania, są mniej zaawansowane. Ponieważ to jest zupełnie nowatorska metoda rozpędzania. Ten kołowy następca LHC działałby na mniej więcej tych samych zasadach co LHC, więc jest technologicznie dobrze opanowany, przy czym w założeniu musielibyśmy praktycznie dwukrotnie zwiększyć pole tak zwanych magnesów dipolowych, czyli tych które zakrzywiają tor cząstki, które utrzymują protony na orbicie kołowej. Wygląda na to, że to powinno być osiągalne w perspektywie tych 20 lat, o których mówimy. Tutaj pomocne jest istnienie LHC, bo już w kolejnej modernizacji, która nastąpi za mniej więcej 5 lat, przewiduje się testowanie magnesów o wyższym polu, czyli takich, które może kiedyś w przyszłości byłyby zastosowane do tej nowej maszyny, czyli następcy LHC, jeszcze nie ma nazwy.
Przez wiele lat utrzymywała się w dziedzinie badań cząstek elementarnych silna konkurencja między Stanami Zjednoczonymi a Europą. Potem wydawało się, że się przeniesie w stronę Japonii, a teraz tak naprawdę wydaje się, że się przeniesie w stronę Chin, bo Chiny też nie ukrywają, że mogą podjąć próby zbudowania podobnej aparatury.
Tak. Chiny rzeczywiście mówią głośno o tym, że chciałyby wybudować urządzenie bardzo podobne do tego, o którym mówimy, czyli wielki, kołowy akcelerator protonów, taki właśnie 100-kilometrowy. Finansowo to z całą pewnością leży w zasięgu Chin. Tu nie ma wątpliwości. A technologicznie to już w dzisiejszych czasach nie ma barier. Jeżeli tylko zgromadzą odpowiednią liczbę fachowców, to oczywiście to też będzie możliwe. Tu oczywiście już rolę grają nie decyzje czy argumenty naukowe, ale polityczne. Czy rzeczywiście Chiny się na to zdecydują, czy nie, tego nie umiem powiedzieć. Natomiast oczywistym jest, że ta decyzja w jakiś sposób będzie miała, będzie musiała mieć wpływ na długofalowe plany CERN i całej Europy. Właściwie to jest niemalże tożsame, wiadomo że to największe urządzenie, jeżeli powstanie w Europie, to powstanie w CERN-ie. Tu ja nie umiem spekulować w tej chwili, jaki będzie rozwój wydarzeń. Jeszcze do niedawna, w najbliższej perspektywie, miał powstać liniowy zderzacz elektronów i pozytonów w Japonii. Nie w tej przełomowej technologii, bardziej tradycyjny. Ale na razie nie ma jasnej deklaracji i właściwie przez ostatnie lata Japonia w jakiś sposób troszkę wycofywała się z tego pierwotnego zamiaru. Tłumacząc się głównie względami finansowymi. Oczekiwała chyba większego wkładu ze strony partnerów zagranicznych. Też w tej chwili nie jestem w stanie przewidzieć, czy rzeczywiście coś tego typu tam powstanie i kiedy, natomiast to też oczywiście w jakiś sposób miałoby wpływ prawdopodobnie na wybór opcji w Europie.
Na koniec jeszcze tylko zapytam o udział Polaków w tych badaniach, bo CERN to jest takie miejsce, w którym polscy fizycy są rzeczywiście na froncie walki o zdobywanie tych najnowszych informacji. Są współtwórcami tych sukcesów. I tak pewnie pozostanie, bo ta polska obecność w CERN i nasza reprezentacja jest bardzo aktywna i nie będzie się zmniejszać.
Nie, absolutnie, to byłoby bardzo niepokojące. Ale wszystko, jak dotąd, wskazuje na to, że ten udział się będzie zwiększał. On się zwiększał praktycznie stale od momentu formalnej akcesji do CERN w 1991 roku. Udział dwojakiego rodzaju, to znaczy z jednej strony liczebny, dotyczący tego, ile osób jest aktywnie zaangażowanych bezpośrednio pracując na miejscu w CERN-ie, czy też - jak to jest w większości przypadków - pracując w instytucjach macierzystych i po prostu współpracując w prowadzeniu badań w CERN.
Ile to jest osób w tej chwili?
Z Polski jest to ponad 300 osób. Natomiast druga osobna forma naszego udziału, która też stale rośnie ze względu na nasz dość szybki rozwój ekonomiczny, to jest po prostu nasz wkład w budżet CERN. Nie chcę w tej chwili skłamać, bo nie znam najnowszych danych, ale na pewno przekroczył już w tej chwili 4 proc. budżetu CERN. To jest znaczący wkład. On jest w jakiś sposób proporcjonalny do produktu krajowego brutto.
Są też polskie propozycję nowych eksperymentów.
Tak. Jesteśmy bardzo aktywni - to jest wielka satysfakcja - nie tylko w tych wielkich eksperymentach, które są owocem współpracy praktycznie całego świata, tych które choćby odkryły cząstkę Higgsa. Tam też mamy i w Atlasie, i w CMS swój duży wkład. Ale mamy też swoje pomysły i nie tylko te zrealizowane, ale też te które są dopiero w zamierzeniach, albo we wstępnej fazie badań. Jest kilka przykładów, jednym z nich jest istniejący eksperyment NA61/SHINE, który jest eksperymentem dość unikalnym jak na dzisiejsze czasy, bo jest tak zwanym eksperymentem na stałej tarczy, czyli wykorzystuje wiązkę z akceleratora SPS i bada głównie reakcje hadronowe. Nie wchodząc w szczegóły, to są bardzo precyzyjne pomiary, które służą w wielu wypadkach do prawidłowego przewidywania albo projektowania przyszłych eksperymentów. Jak na przykład bardzo ciekawe eksperymenty neutrinowe, które są prowadzone zarówno w Japonii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Tam jest bardzo wiele niewiadomych i niektóre ze zjawisk, których nie umiemy dobrze opisać, można zbadać w tym eksperymencie. On jest rzeczywiście bardzo polski, on był zaproponowany przez Polaka i uczestniczy w nim bardzo silna polska ekipa. Oprócz tego na przykład z zupełnie innej dziedziny, w tej chwili pod kierownictwem Polaka również prowadzone są wstępne dość badania eksperymentalne, dotyczące nowatorskiego wykorzystania na przykład LHC, czyli obecnego akceleratora, który mógłby służyć jako źródło, super źródło promieniowania gamma, a to z kolei mogłoby mieć bardzo szerokie zastosowania zarówno w fizyce cząstek, jak i w innych dziedzinach fizyki, w aplikacjach. Oczywiście dalszy los tego typu projektów zależy po pierwsze od wyników tych wstępnych eksperymentów i analiz, po drugie oczywiście też od decyzji administracyjnych, które CERN będzie musiał podjąć. Bo zawsze tak jest, że żeby zrobić miejsce jakiemuś projektowi, prawdopodobnie jakiś inny projekt musi ustąpić. To też są decyzje trudne, dobrych pomysłów jest wiele.
Autor:
Grzegorz Jasiński

Źródło; RMF

https://www.rmf24.pl/nauka/news-wielki- ... Id,3293806
Załączniki
Wielki Zderzacz Hadronów i co dalej.jpg
Wielki Zderzacz Hadronów i co dalej2.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Dlaczego pozostanie na stałe w czasie letnim to dla większości Polaków najlepsze rozwiązanie?
2019-10-23.
Dyskusja o tym, czy powinniśmy zrezygnować z ciągłej zmiany czasu i pozostać na stałe w jednym, wywołuje mnóstwo emocji wśród Polaków. Według nas czas letni to najlepsze możliwe rozwiązanie. Postaramy się wyjaśnić dlaczego.
W nocy z soboty na niedzielę (26/27.10) punktualnie o godzinie 3:00 przestawimy wskazówki zegarów na godzinę 2:00. Tym samym jednorazowo zyskamy jedną godzinę snu przechodząc z czasu letniego na zimowy. Co by się stało, gdybyśmy czasu nie zmienili i pozostali na stałe w letnim?
Zimą otrzymalibyśmy dodatkową godzinę dnia po południu. Na północnym wschodzie kraju, gdzie dzień kończy się wtedy najszybciej, bo już o godzinie 15:05, zmrok zapadłaby godzinę później, po 16:00. Na południowym zachodzie, gdzie z kolei Słońce zachodzi zimą najpóźniej, jasno byłoby jeszcze nawet krótko po godzinie 17:00.
Zyskalibyśmy dodatkową godzinę na zrobienie zakupów, odebranie dzieci ze szkoły czy też załatwienie spraw jeszcze w świetle dziennym, bez przymusu chodzenia po nocy. To właśnie rozwiązanie najczęściej wskazywali Polacy, decydując się na pozostanie w czasie letnim.
Problem może się pojawić jedynie o poranku, ponieważ Słońce wstawałoby godzinę później niż obecnie w okresie zimowym. Na południowym wschodzie jasno robiłoby się dopiero około 8:00, zaś na północnym zachodzie około 8:45.
Niektórzy twierdzą, że dzieci musiałyby zmierzać do szkoły jeszcze w ciemnościach, ale przecież obecnie często wracają do domu, gdy jest już po zmroku, o zajęciach pozalekcyjnych nie wspominając. Argument ten okazał się niewystarczający i dotyczący jedynie niewielkiej rzeszy uczniów.
Wolimy zmierzać do pracy w ciemnościach aniżeli z niej wracać do domu. Godzina dnia po południu większości z nas wynagradza przedłużające się ciemności o poranku, gdy tak naprawdę światła słonecznego nie potrzebujemy.
Sondaż przeprowadzony przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii okazał się w tym temacie miażdżący dla zwolenników czasu zimowego. Aż 74,2 proc. respondentów opowiedziało się za pozostaniem na stałe w czasie letnim, a zaledwie 14,8 proc. było za stałym czasem zimowym. 10,7 proc. badanych nie miało zdania, a 0,3 proc. odmówiło odpowiedzi.
Co ciekawe, wśród zwolenników czasu zimowego znaleźli się przedstawiciele grupy społecznej, która najwcześniej przystępuje do pracy, a więc rolnicy, niewykwalifikowani robotnicy oraz niepracujące gospodynie domowe. W przypadku czasu letniego większość odnotowano we wszystkich grupach społeczno-demograficznych i zawodowych.
Wieczny czas zimowy
A jak wyglądałoby pozostanie na stałe w czasie zimowym? Wydaje się, że nic niedobrego, ale tylko pozornie. Z biegiem tygodni problem stałby się widoczny. Otóż w najdłuższe dni w roku, które przypadają na czas wakacji i letnich urlopów, dzień rozpoczynałby się o godzinę wcześniej niż dotychczas.
Na północno-wschodnich krańcach naszego kraju, gdzie Słońce wschodzi wówczas najwcześniej, następowałoby to już przed godziną 3:00, a jasno robiłoby się około 2:30. Większość z nas do pracy wychodzi między 5:00 a 8:00, więc wcześniejszy o godzinę wschód Słońca raczej nikomu by się nie przydał.
Każdy z nas zauważyłby natomiast wcześniejszy zachód Słońca. Latem, gdy chcemy, aby dzień trwał jak najdłużej, byłby on krótszy o całą godzinę, na rzecz zmarnowanej godziny dnia nad ranem.
W ten sposób mieszkańcy południowo-wschodnich regionów, gdzie dzień kończy się najszybciej, żegnaliby Słońce nie o 20:45, lecz już o 19:45. Pół godziny później byłoby ciemno. Odebrana godzina letniego dnia byłaby dla wielu z nas bolesna. Ograniczałaby bowiem naszą aktywność poza domem.
Tymczasem zimą żadnych zmian byśmy nie odczuli, Słońce wstawałoby i chowało się za horyzontem w tym czasie, jak ma to miejsce obecnie, a przecież chcielibyśmy wydłużyć sobie dzień, aby ciemności nie zapadały zanim nie wyjedziemy z pracy lub szkoły i zanim nie dotrzemy do domu.
Dlatego też dla przeciętnego Kowalskiego czas zimowy, obowiązujący przez cały rok, to kiepskie rozwiązanie. O wiele korzystniejsze będzie pozostanie na stałe w czasie letnim, co powyżej szczegółowo wytłumaczyliśmy.
Jeszcze tylko cztery razy?
Pamiętajmy, że nigdy przyjęcie danego czasu nie będzie w pełni nam odpowiadać, ponieważ żyjemy pod tą szerokością geograficzną, w której między najkrótszym a najdłuższym dniem w roku różnica wynosi aż 9 godzin. Problem stanowi też sama strefa czasowa, w której się znajdujemy.
Optymalnie byłoby, gdyby wschodnia część kraju posługiwała się czasem wschodnioeuropejskim, zaś zachodnia środkowoeuropejskim. Jednak taki podział na dystansie zaledwie 500 kilometrów wprowadziłby dodatkowe zamieszanie, a przecież chcemy sobie go oszczędzić pozostając w jednej strefie czasowej i w jednym czasie dla całej Polski.
Jeśli wierzyć oficjelom z Komisji Europejskiej, przed nami jeszcze tylko cztery zmiany czasu, a ta ostatnia czeka nas w nocy z 27 na 28 marca 2021 roku, gdy na stałe pozostaniemy w czasie letnim, podobnie jak większość krajów europejskich. Wcześniej, do końca 2020 roku, musimy ostatecznie zdecydować, ale sądząc po sondażach, Polacy wątpliwości nie mają.
Źródło: TwojaPogoda.pl
https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/20 ... zwiazanie/
Załączniki
Dlaczego pozostanie na stałe w czasie letnim to dla większości Polaków najlepsze rozwiązanie.jpg
Dlaczego pozostanie na stałe w czasie letnim to dla większości Polaków najlepsze rozwiązanie2.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Czarne dziury, podobnie jak gwiazdy, mogą posiadać konstelacje swoich planet
2019-10-24.
Jakiś czas temu świat astronomii obiegła wiadomość o odkryciu planety, która nie krąży wokół żadnej gwiazdy, tylko samotnie podróżuje przez otchłań kosmosu. Teraz naukowcy odkryli największą tajemnicę tych obiektów.
Planeta o nazwie PSO J318.5-22 liczy sobie 12 milionów lat, ma masę sześciokrotnie większą od Jowisza i znajduje się około 80 lat świetlnych (800 bilionów kilometrów) od naszej planety. Wypatrzeć ją na niebie udało się naukowcom z niemieckiego Instytutu Astronomii im. Maksa Plancka. Co ważne, była to pierwsza w historii planeta, która nie posiadała macierzystej gwiazdy.
Badacze dokonali analiz zebranych danych i okazuje się, że takich tajemniczych obiektów tylko w Drodze Mlecznej może być aż 50 miliardów. To niesłychana ilość, która rodzi szereg pytań o istotę ich pochodzenia. Tę zagadkę udało się rozwiązać astronomom z Uniwersytetu Kagoshima w Japonii. Otóż planety mogą z powodzeniem powstawać nie tylko wokół macierzystych gwiazd, co jest zjawiskiem powszechnym i dobrze nam znanym, ale również w pobliżu czarnych dziur.
Tak wynika z danych pozyskanych w wyniku obserwacji tych obiektów i czarnych dziur. Analizy pokazują, że czarna dziura o nazwie Sagittarius A*, znajdująca się w jądrze naszej galaktyki, może mieć nawet 10 tysięcy takich planet, a to ze względu na ogromne ilości pyłu i gazów, które tam występują. Astronomowie podkreślają, że są one idealnym materiałem budowlanych dla takich tajemniczych obiektów.
Niestety, nie oczekujmy, że szybko uda nam się wykryć, sfotografować i zbadać takie planety w centrum Drogi Mlecznej, ale możemy mieć pewność, że one się tam znajdują. Nie wiadomo też, czy rozkwita na nich znane nam życie. Bliskie otoczenie czarnych dziur jest ekstremalnym miejscem dla biologicznego życia. Warunki zmieniają się bardzo dynamicznie, a to kiepsko rokuje na spełnienie się takich pięknych wizji.
Astronomowie, pracujący przy projekcie Event Horizont Telescope, dzięki któremu zobaczyliśmy pierwszy obraz czarnej dziury, otrzymali ponad 3 miliony dolarów na kontynuowanie swojej pracy. To świetna wiadomość, ponieważ to pozwoli im przygotować kolejną astronomiczną niespodziankę już w przyszłym roku. Wówczas naszym oczom mają ukazać się ostre jak brzytwa obrazy połączone w film, na którym zobaczymy, jak jedna z potężnych czarnych dziur pożera otaczającą ją materię. Naukowcy zapewniają, że widok ten będzie spektakularny i zapadnie w naszej pamięci na długo.
Źródło: GeekWeek.pl/Space.com / Fot. NASA
https://www.geekweek.pl/news/2019-10-24 ... ch-planet/
Załączniki
Czarne dziury, podobnie jak gwiazdy, mogą posiadać konstelacje swoich planet.jpg
Czarne dziury, podobnie jak gwiazdy, mogą posiadać konstelacje swoich planet2.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Astronomowie przyglądają się skalistej planecie o trzech słońcach
2019-10-24.Radek Kosarzycki
Ciężko znaleźć planety chociaż trochę podobne do Ziemi. Dlatego też gdy astronomowie tacy jak Jennifer G. Winters napotykają na obiekt, który może być stały, skalisty i prawdopodobnie posiada swoją atmosferę, pojawia się ekscytacja. A szczególnie w przypadku takim jak ten: choć prawdopodobieństwo istnienia na niej życia jest statystycznie niewielkie, to znalezienie planety z trzema słońcami podnosi prawdopodobieństwo, że badając tę planetę możemy sporo dowiedzieć się o naszej własnej.
LTT1445Ab to planeta tranzytująca. Jak tłumaczy Winters, badaczka w Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, oznacza to, że w trakcie trwającej pięć i pół dnia orbity wokół głównej gwiazdy, LTT1445Ab przechodzi na tle jej tarczy. Dzięki temu obserwatorzy znajdujący się na Ziemi widzą planetę jako podświetloną i mogą sprawdzać czy LTT1445Ab (o rozmiarach 1,38 Ziemi i oddalona od nas o 22,5 roku świetlnego) posiada własną atmosferę.
“Możemy przyglądać się jej za pomocą spektrografu” mówi Winters, główna autorka artykułu “Three Red Suns in the Sky: A Transiting, Terrestrial Planet in a Triple M Dwarf System at 6.9 Parsecs” opublikowanego w periodyku Astronomical Journal. “To jedna z najlepszych okazji badania skalistej planety, która może mieć własną atmosferę, której skład chemiczny jesteśmy w stanie poznać”.
Winters chciałaby dowiedzieć się: czy w atmosferze planety jest tlen cząsteczkowy? Nawet jeżeli w jej atmosferze jest tlen, Winters zakłada, że nie znajdzie tam życia. “Planeta nie znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy. Znajduje się zdecydowanie za blisko i jest za gorąca. Ale jeżeli obecność tlenu w atmosferze jest możliwa, oznacza to, że pochodzi on z innego źródła i to też dobrze wiedzieć”.
Przez kilka kolejnych miesięcy, zanim planeta zniknie z naszego nieba za słońcem, Winters wraz ze swoimi współpracownikami będzie zbierała dane i monitorowała planetę. Wykorzystując dane z Giant Magellan Telescope w Chile oraz z kosmicznych teleskopów Hubble’a i Spitzer, badacze spróbują zmierzyć masę planety i określić czy faktycznie jest ona skalista, a nie gazowa. Masa nowo odkrytej planety ma znaczenia, ponieważ od niej zależy grubość potencjalnej atmosfery. A jeżeli atmosfery nie ma – na przykład została wywiana przez promieniowanie – naukowcy sprawdzą czy jakaś atmosfera nie powstaje, na przykład w skutek emisji gazów ze skorupy planety.
“To doskonały cel do badania atmosfery” mówi Winters. “Znamy tylko jeszcze jeden układ znajdujący się bliżej nas i posiadający dwie planety, ale gwiazda w tym układzie jest znacznie jaśniejsza, przez co trudno jest na nich dostrzec potencjalną atmosferę” dodaje. Główna gwiazda układu LTT1445Ab ma rozmiary rzędu 25% rozmiarów Słońca, a towarzyszące jej gwiazdy są jeszcze mniejsze.
Nazwa LTT1445Ab pochodzi z katalogu gwiazd stworzonego przez Willema Jacoba Luytena. Położenie gwiazdy ustalono za pomocą satelity TESS, który skanuje niebo poszukując takich obiektów i informuje o tych, których jasność okresowo spada, co może oznaczać, że wokół nich krążą planety.
Ten konkretny układ ze swoimi trzema gwiazdami, jest intrygujący także pod innym względem. “Rzadko spotyka się trzy karły M w układzie potrójnym” mówi Winters. W tym konkretnym przypadku wydaje się, że planeta okrąża główną gwiazdę, a dwie pozostałe gwiazdy poruszają się skomplikowanych orbitach zbliżając i oddalając się od siebie w osobliwy tańcu.
Na swój sposób, obecność planety pośród tych trzech miniaturowych gwiazd może okazać się bardziej ekscytującym odkryciem od samej LTT1445Ab. Od czasu studiów, karły typu M są jej głównym polem zainteresowań.
“Karły tego typu to 75 procent wszystkich gwiazd, a więc są zdecydowanie najpowszechniejsze. “Ten układ pozwoli nam dowiedzieć się znacznie więcej o procesach powstawania tak gwiazd jak i planet we wszechświecie”.
Źródło: Harvard University
Artykuł naukowy: http://dx.doi.org/10.3847/1538-3881/ab364d
https://www.pulskosmosu.pl/2019/10/24/a ... -sloncach/
Załączniki
Astronomowie przyglądają się skalistej planecie o trzech słońcach.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Eksploracja kosmosu. Polska Agencja Kosmiczna zawarła porozumienie z NASA
2019-10-24. AGIE.KF
Polska Agencja Kosmiczna i NASA podpisały w czwartek porozumienie o współpracy w zakresie eksploracji przestrzeni kosmicznej – poinformowało Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Jak dodano, Polska i USA są gotowe do kooperacji w dziedzinie m.in. robotyki oraz ochrony planetarnej.
Dziś kosmos jest bliżej naszego codziennego życia niż wielu z nas się wydaje, a sektor kosmiczny to ogromna szansa rozwoju dla polskich naukowców i przedsiębiorców. Nie jest on odległą dziedziną, ale jedną z najnowocześniejszych i najbardziej zaawansowanych technologicznie gałęzi przemysłu, z której dobrodziejstw korzystamy na co dzień – podkreśliła cytowana w czwartkowym komunikacie szefowa MPiT, Jadwiga Emilewicz. Dodała, że sektor kosmiczny ma rosnące znaczenie zarówno ekonomiczne, jak i naukowe dla krajowej i światowej gospodarki.
Porozumienie o współpracy między Polską a Stanami Zjednoczonymi w zakresie „eksploracji przestrzeni kosmicznej i wypływających z niej wspólnych korzyści” podpisali przedstawiciele Polskiej Agencji Kosmicznej (PAK) i amerykańskiej National Aeronautics and Space Administration (NASA) podczas jubileuszowego 70. Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Waszyngtonie.
Według prezesa PAK Michała Szaniawskiego umowa „potwierdza, że Polska i Stany Zjednoczone są gotowe podjąć poważną współpracę partnerską w zakresie robotyki i eksploracji kosmicznej oraz działań na rzecz ochrony planetarnej, rozwoju nauki i zastosowania korzyści płynących z jej rozwoju”. – Z przyjemnością dołączymy do tej podróży – powiedział Szaniawski.
W ostatnich 40 latach w różnych międzynarodowych misjach kosmicznych wykorzystywanych było ponad 80 instrumentów zaprojektowanych i skonstruowanych przez polskich naukowców i inżynierów. Wśród znaczących są m.in. sensory i próbniki oraz inne komponenty lądowników Mars Curiosity i InSight NASA - przypomina resort.
Siedem lat członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) przyczyniło się do dynamicznego rozwoju polskiego sektora kosmicznego, w którym działa ponad 350 polskich przedsiębiorstw - ocenia MPiT. „Polskie firmy i instytuty badawczo-rozwojowe współpracują z ESA i innymi agencjami narodowymi, w tym NASA, DLR, JAXA i CNSA” – napisano.
źródło: PAP
https://www.tvp.info/45004894/eksplorac ... nie-z-nasa
Załączniki
Eksploracja kosmosu. Polska Agencja Kosmiczna zawarła porozumienie z NASA.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

USA/ "Polska Noc Kosmiczna" w Waszyngtonie
2019-10-24.
Perspektywy rozwoju polskiego przemysłu kosmicznego były głównym tematem "Polskiej Nocy Kosmicznej" – spotkania zorganizowanego w rezydencji ambasadora RP w Waszyngtonie.
Organizatorami „Polskiej Nocy Kosmicznej” były ambasada RP w Waszyngtonie, Polska Agencja Kosmiczna (PAK) oraz Związek Pracodawców Przemysłu Kosmicznego.
Spotkanie zgromadziło ok. 100 osób: przedstawicieli polskiego rządu, w tym Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, PAK oraz spełniających podobne funkcje agencji rządowych Japonii, Rumunii i Ukrainy, a także licznych reprezentantów firm sektora kosmicznego polskiej gospodarki.
W spotkaniu uczestniczyli członkowie Parlamentarnej Grupy ds. Przestrzeni Kosmicznej: przewodniczący tej grupy - poseł Jerzy M. Materna (PiS), wiceprzewodniczący i poseł Paweł Pudłowski (PO–KO) oraz doradca naukowy tej grupy, wybitny fizyk i metrolog dr Włodzimierz Lewandowski.
Honorowymi gośćmi „Polskiej Nocy Kosmicznej” byli: wiceprezes Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) Steve Jurczyk oraz astronauta płk. George Zamka. Obaj polskiego pochodzenia.
Zamka był dowódcą misji STS-130 NASA, podczas której w lutym 2010 roku załoga wahadłowca Endeavour dostarczyła do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wyprodukowany we Włoszech na zamówienie Europejskiej Agencji Kosmicznej moduł połączeniowy Tranquility.
Ambasador Polski w Waszyngtonie Piotr Wilczek otwierając spotkanie powiedział, że jest ono okazją „do przedyskutowania współpracy Polski w dziedzinie przemysłu kosmicznego nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, ale także z innymi krajami”.
Polski dyplomata podkreślił, że „przemysł kosmiczny jest jedną z kluczowych dziedzin, określających na kolejne dekady kierunki rozwoju gospodarczego poprzez wypracowanie innowacyjnych rozwiązań i nowych technologii”.
Podczas części oficjalnej „Polskiej Nocy Kosmicznej” wystąpili prezes Polskiej Agencji Kosmicznej Michał Szaniawski, Kinga Gruszecka z Departamentu Projektów Obronnych PAK oraz Julita Wilczek, zastępca dyrektora Departamentu Innowacji w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii, która przedstawiła założenia i cele polskiego programu kosmicznego.
Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego, zrzeszającego ok. 70 pracodawców polskiego sektora kosmicznego, przedstawił najważniejsze etapy w rozwoju tej dziedziny w Polsce.
Wojtkiewicz zwrócił uwagę, że większość firm przemysłu kosmicznego działających w Polsce, to firmy bardzo młode, powstałe po wejściu Polski w listopadzie 2012 roku do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Sektor kosmiczny gospodarki, aby dalej się rozwijać „potrzebuje od rządu środków i funduszy” – powiedział w rozmowie z PAP.
"Sektor kosmiczny w każdym kraju jest bardzo silnie powiązany z administracją, z zamówieniami publicznymi i środkami z budżetu państwa. Tak samo jest w Stanach Zjednoczonych. Budżety przeznaczone na badanie kosmosu przez NASA jak i przez Departament (ministerstwo) Obrony są olbrzymie. W Polsce te budżety są bardzo małe" – dodał Wojtkiewicz.
Zarówno Wojtkiewicz jak i Gruszecka z PAK uważają, że zwiększenie nakładów na badania kosmosu i rozwój sektora kosmicznego polskiej gospodarki jest uzależnione od zrozumienia potrzeb tego sektora w społeczeństwie i poparcia społeczeństwa dla zwiększonych wydatków z budżetu państwa na tę dziedzinę. Tymczasem obecnie świadomość potrzeb w tej dziedzinie w społeczeństwie polskim jest znikoma.
Część oficjalną "Polskiej Nocy Kosmicznej" zakończyła seria prezentacji firm działających w przemyśle kosmicznym w Polsce.
Większość zgromadzonych w rezydencji ambasadora RP stanowili uczestnicy obradującego w Waszyngtonie od poniedziałku 70. Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego. Kongres zorganizowany w tym roku pod hasłem „Space: The Power of the Past. The Promise of the Future” (Kosmos: Siła przeszłości, nadzieje przyszłości”) zgromadził w stołecznym ośrodku konferencyjnym im. Walta Washingtona ponad 6 tys. uczestników - naukowców, przedstawicieli rządowych i prywatnych ośrodków badawczych oraz reprezentantów sektora prywatnego przemysłu kosmicznego, z ponad 80 państw świata.
Współpraca pomiędzy sektorem prywatnym a agencjami rządowymi w badaniach kosmosu i w przemyśle kosmicznym była jednym z głównych zagadnień przewijających się podczas ponad 200 sesji i dyskusji panelowych pięciodniowego Kongresu IAF – największego i najważniejszego takiego dorocznego zgromadzenia w dziedzinie badań kosmosu.
Przykładem wzrastającego znaczenia sektora prywatnego w badaniach przestrzeni kosmicznej było ustanowienie przez organizatorów kongresu „Nagrody za wybitne osiągnięcia w przemyśle kosmicznym” (Excellence in Industry Award). Jako pierwsza nagrodę przyznawaną za wybitny wkład w badania kosmosu w sektorze prywatnym otrzymała założona przez szefa Amazon.com Jeffa Bezosa firma Blue Origin.
Bezos - obecnie najbogatszy człowiek na świecie - odbierając nagrodę IAF dla „Blue Origin” przedstawił swoją „narodową drużynę” - konsorcjum złożone z firm Blue Origin, gigantów zbrojeniowo-aeronautycznych korporacji Lockheed Martin i Northrop Grumman oraz niekomercyjnej organizacji badawczej Draper Laboratory.
Zadaniem tej „drużyny marzeń” Bezosa będzie budowa lądownika księżycowego Blue Moon w ramach programu NASA „Artemis”. Celem programu „Artemis” – jednego z przykładów współpracy sektora prywatnego z rządem federalnym w badaniach kosmosu jest doprowadzenie - do roku 2024 - do ponownego lądowania człowieka na Księżycu.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
tzach/ jo/ mal/
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/ ... tonie.html
Załączniki
USA Polska Noc Kosmiczna w Waszyngtonie.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

IAC 2019 – drugi raport
2019-10-24.Redakcja
W Waszyngtonie trwa konferencja IAC 2019. Podczas trzeciego i czwartego dnia konferencji nastąpiło kilka ciekawych wydarzeń, także związanych z polską branżą kosmiczną.
“Polish Space Night” – prezentacja polskiej branży kosmicznej
Wydarzenie “Polish Space Night” odbyło się wieczorem 22 października. To wydarzenie wspólnie zorganizowała Polska Agencja Kosmiczna (POLSA), Ambasada RP w Waszyngtonie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego (ZPSK). Podczas “Polish Space Night” zaprezentowało się kilka podmiotów z polskiej branży kosmicznej przed przedstawicielami kilku amerykańskich firm, NASA oraz japońskiej agencji JAXA.
POLSA bliżej współpracy z NASA
Dwudziestego czwartego października nastąpiło “wspólnego oświadczenia” (joint statement) o współpracy pomiędzy POLSA a NASA. Oświadczenie w imieniu POLSA podpisał Prezes Michał Szaniawski, zaś w imieniu NASA – Administrator James Bridenstine. To porozumienie jest pierwszym krokiem ku dalszemu zacieśnieniu współpracy pomiędzy Polską a USA w branży kosmicznej. POLSA na swej stronie wymieniła m.in. robotykę, loty załogowe czy aplikacje satelitarne jako tematy przyszłej współpracy.
Czy modele dla śmieci kosmicznych dają zbyt niskie wyniki?
Podczas jednej z sesji tematycznych na IAC 2019 zaprezentowano ciekawe rezultaty porównania skatalogowanych “śmieci kosmicznych” ze znanych fragmentacji z modelami matematycznymi. Okazuje się, że obecnie powszechnie stosowane modele mogą podawać zbyt niskie wartości stworzonych szczątków – przede wszystkim tych mniejszych od 10 cm. Może to oznaczać, że potencjalnie wokół Ziemi krąży jeszcze więcej szczątków niż to wcześniej przewidywano.
Tematyka “śmieci kosmicznych” była poruszana na kilku sesjach technicznych na IAC 2019. Pojawiły się m.in. nowe i bardzo realistyczne koncepcje umiejscawiania satelitów, tak, by ich naturalna deorbitacja przebiegała szybciej. Zaprezentowano także koncepcje aktywnego usuwania śmieci kosmicznych oraz ryzyko od już nieaktywnych satelitów (m.in. Envisat). Wydaje się, że tym razem zaproponowane rozwiązania nie pozostaną jedynie koncepcjami – świadomość pilnego działania w tematyce śmieci kosmicznych jest powszechna także w kręgach politycznych, w szczególności w USA i w Europie.
SpaceX na IAC 2019
Po raz ostatni SpaceX wystąpił ze stanowiskiem na IAC 2015. Nie oznacza to jednak, że przedstawiciele tej firmy nie są aktywni na konferencjach IAC. W 2019 roku Gwynne Shotwell ze SpaceX wystąpiła z przemową, która wzbudziła duże zainteresowanie wśród uczestników IAC 2019.
Boeing prezentuje Astrovan II
Na IAC 2019 firma Boeing zaprezentowała pojazd Astrovan II, który ma służyć do przewiezienia astronautów uczestniczących w misji kapsuły CST-100 na stanowisko startowe. Nazwa “Astrovan II” oczywiście nawiązuje do wcześniejszego Astrovana, który dowoził astronautów do promu kosmicznego przed startem.
Astrovan II to pojazd firmy Mercedes. We wnętrzu zainstalowano sześć foteli dla astronautów. Astrovan II będzie wykonywać około 20 kilometrową trasę z astronautami “na pokładzie”. Firma Boeing ma nadzieję, że już w 2020 roku nastąpi pierwsza załogowa misja CST-100 Starliner. Wcześniej, tj. 17 grudnia 2019, powinien nastąpić start pierwszego bezzałogowego testu tej kapsuły.
Artemis na IAC 2019
Wiele amerykańskich firm – oraz oczywiście NASA – prezentuje program Artemis. Co ciekawe, “nie zapomina się” o udziale Europy w tym programie, zarówno w budowie stacji Gateway, jak i przy budowie pojazdu MPCV Orion. Oczywiście, na pierwszym planie są jednak prezentowane amerykańskie elementy całego programu. Inne agencje, w szczególności JAXA, przypominają także o swoim wkładzie do programu Artemis.
Pojawią się także pytania, czy do 2024 roku rzeczywiście uda się zbudować i wysłać w kierunku Księżyca wszystkie elementy potrzebne do załogowego lądowania na Srebrnym Globie. Choć przedstawiciele NASA zapewniają, że jest to termin realistyczny, pojawiają się jednak komentarze, że wiele zależy od przyszłych budżetów tej agencji kosmicznej. Jak na razie nie wiadomo, czy na rok fiskalny 2021 NASA otrzyma dodatkowe fundusze.
Zapraszamy do pierwszego raportu z IAC 2019.
(BDS)
https://kosmonauta.net/2019/10/iac-2019-drugi-raport/
Załączniki
IAC 2019 – drugi raport.jpg
IAC 2019 – drugi raport2.jpg
IAC 2019 – drugi raport3.jpg
IAC 2019 – drugi raport4.jpg
IAC 2019 – drugi raport5.jpg
IAC 2019 – drugi raport6.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17352
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

To nie uderzenie asteroidy zabiło dinozaury i niemal całe życie na naszej planecie
2019-10-24.
Naukowcy znaleźli właśnie dowody na to, że gdyby nie liczne katastrofy naturalne towarzyszące uderzeniu asteroidy, mogłaby przeżyć dużo większa część gatunków.
Jakieś 65 milionów lat temu w naszą planetę z ogromną siłą uderzyła asteroida, która spowodowała wyginięcie 75% całego życia - jej najsłynniejszymi ofiarami są oczywiście dinozaury, ale było ich dużo dużo więcej. Jak wynika z licznych badań, „koniec świata” wywołany uderzeniem nie był jednak tak natychmiastowy, jak się nam wcześniej wydawało i mówimy raczej o całym szeregu procesów. Oczywiście jeśli zwierzęta znalazły się blisko strefy zero, to ginęły od razu, ale duża część życia na naszej planecie wyginęła dopiero na skutek naturalnych katastrof występujących później, które mogły ciągnąć się przez długie lata.
Wcześniejsze badania w kraterze wulkanicznym w Meksyku dostarczyły dowodów na ogromne pożary, trzęsienia ziemi i tsunami, a także kwaśne deszcze padające całymi dniami po uderzeniu. Co więcej, okazuje się, że w atmosferze zgromadziła się ogromna chmura odparowanych skał, która całkowicie zasłoniła słońce na 18 miesięcy! To właśnie te zjawiska wybiły życie na lądzie naszej planety, a co z życiem morskim - dowody sugerują przecież, że to również wyginęło. Do tej pory było to ogromną zagadką, ale naukowcom z Yale udało się w końcu ustalić, co stało się z gatunkami zamieszkującymi oceany.
Badacze od lat próbowali udowodnić, że i tu winę ponoszą kwaśne deszcze, których opady kumulowały się w oceanach, znacznie podnosząc ich kwasowość, ale dopiero teraz znaleźli dowody na poparcie swojej teorii. Ponownie pomocne okazały się tu otwornice, czyli mikroskopijne stworzenia, których pancerzyki często wykorzystywane do oznaczaniu wieku skał oraz warunków ich powstawania (najstarsze pochodzą z kambru). Tym razem analiza ich pancerzyków pozwoliła na prześledzenia długoterminowych zmian zachodzących w oceanach - naukowcy zmierzyli zmiany w izotopach boru w pancerzykach otwornic sprzed uderzenia, w czasie jego trwania oraz późniejszych.
Dzięki temu udało się ustalić, że po uderzeniu asteroidy kwasowość oceanów znacznie wzrosła, co znacznie zredukowało poziom węglanu wapnia w wodzie, który wiele gatunków wykorzystywało do budowy szkieletów i pancerzy. Tego typu zwierzęta wyginęły na skutek tego zjawiska w ogromnej ilości, co z kolei spowodowało destabilizację oceanicznego łańcucha pokarmowego. Naukowcy uważają, że wyginęła wtedy blisko połowa morskiego życia, więc oceany potrzebowały bardzo długiego czasu, aby rozpocząć proces powolnej odbudowy. Co ciekawe, zdaniem badaczy powinniśmy się uczyć na tych przykładach z przeszłości, bo obecnie również obserwujemy znaczny wzrost kwasowości oceanów, a przecież już wiemy, jak może się to skończyć.
Źródło: GeekWeek.pl/Yale University

https://www.geekweek.pl/news/2019-10-24 ... -planecie/
Załączniki
To nie uderzenie asteroidy zabiło dinozaury i niemal całe życie na naszej planecie.jpg
To nie uderzenie asteroidy zabiło dinozaury i niemal całe życie na naszej planecie2.jpg
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wiadomości astronomiczne z internetu”