Wiadomości astronomiczne z internetu

Ciekawostki i postępy w dziedzinie astronomii
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Kepler-1708 b-i – kandydat na egzoksiężyc
2021-01-19. Krzysztof Kanawka
Nowy kandydat na egzoksiężyc.
Kepler-1708 b-i nowym kandydatem na egzoksiężyc.
Gdy odkryto pierwsze planety pozasłoneczne, pojawiło się pytanie – co z księżycami takich obiektów? Ponieważ w naszym Układzie Słonecznym występuje wiele różnej wielkości księżyców, było pewne, że dookoła sporej części planet pozasłonecznych krążą egzoksiężyce. Co więcej, postulowano nawet, że niektóre z tych „księżyców obcych światów” mogą być większe od naszej Ziemi. Przykładowo, potężne gazowe giganty przynajmniej teoretycznie mogą utrzymywać masywne egzoksiężyce na swoich orbitach.
Jak na razie jednak nie udało się wykryć i zweryfikować istnienie żadnego egzoksiężyca. Ma to związek z faktem, że nawet masywne egzoksiężyce (np. wielkości Ziemi) wciąż są bardzo małe jak na możliwości współczesnej technologii. Ponadto, prawdopodobnie większość egzoksiężyców krąży stosunkowo blisko swoich planet, co dodatkowo utrudnia detekcję.
Aktualnie znamy kilkunastu kandydatów na egzoksiężyce. Niektóre z tych obiektów są nawet wielkości Neptuna, co oznacza małego gazowego giganta krążącego wokół większego gazowego giganta. Kilka obiektów jest znacznie mniejszych, o masach rzędu kilku procent masy Ziemi – niektóre z nich mogą być odpowiednikami księżyca Io, krążącego wokół Jowisza.
Nowym kandydatem na egzoksiężyc jest Kepler-1708 b-i. Ten obiekt krąży wokół znanej egzoplanety Kepler-1708 b – obiektu o masie około 4,5 masy Jowisza. Masa tego egzoksiężyca szacowana jest na mniej niż 37 mas Ziemi, jednakże prawdopodobnie jest to obiekt podobny do Neptuna. Średnica tego księżyca szacowana jest na około 2,6 średnicy Ziemi. Ten egzoksiężyc krąży w odległości około 12 promieni Keplera-1708 b.
Obiekt wykryto za pomocą metody tranzytów, czyli tej samej, która pozwoliła na wykrycie Keplera-1708 b. Oczywiście, Kepler-1708 b-i nadal jest kandydatem – wymaga dalszych obserwacji dla potwierdzenia.
(Arxiv)
Księżyc Io w podczerwieni / Credits – NASA / JPL-Caltech / SwRI / ASI / INAF /JIRAM / Roman Tkachenko

https://kosmonauta.net/2022/01/kepler-1 ... zoksiezyc/
Załączniki
Kepler-1708 b-i – kandydat na egzoksiężyc.jpg
Kepler-1708 b-i – kandydat na egzoksiężyc2.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Popiół z erupcji wulkanu Tonga osiąga rekordową wysokość
2022-01-18.
Erupcja wulkanu Tonga była najpotężniejszą, jakiej nasza planeta doświadczyła od 30 lat. Satelity pogodowe wykryły chmurę popiołu, która rozprzestrzeniła się nad Australią, na wysokości ponad 39 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. To pierwszy przypadek wykrycia pyłu wulkanicznego tak wysoko w atmosferze.
Zdaniem ekspertów erupcja wulkanu, która zniszczyła małą wyspę w Polinezji 15 stycznia 2022 r., wyrzuciła ogromną ilość popiołu na rekordową wysokość, ale nie spowoduje to żadnych poważnych zmian w klimacie Ziemi. Pomimo ogromnych rozmiarów wybuchu, który był dokumentowany w czasie rzeczywistym przez kilka satelitów, ilość wyrzuconego w nim popiołu była stosunkowo niewielka w porównaniu do innych kataklizmicznych erupcji wulkanicznych z poprzednich stuleci.
Superwulkany takie jak Tonga, które wyrzucają ogromne ilości dwutlenku siarki do wyższych warstw ziemskiej atmosfery, mogą niekiedy powodować wymierny efekt ochłodzenia klimatu naszej planety. Efekt ten został wykryty na przykład po erupcji Mount Pinatubo na Filipinach w 1991 roku. Erupcja ta, będąca drugą najpotężniejszą erupcją wulkaniczną XX wieku, ochłodziła planetę w sposób mierzalny jeszcze przez około dwa lata. Jednak zgodnie z dostępnymi danymi Tonga wdmuchnęła teraz do atmosfery tylko 400 000 ton dwutlenku siarki, czyli jedynie około 2% tej ilości co wcześniej Mount Pinatubo, zatem specjaliści nie spodziewają się znaczącej zmiany globalnej temperatury powierzchni Ziemi.
Pióropusz po wybuchu szybko rozprzestrzenił się nad Australią, ponad 4000 km na zachód od Tonga, powodując rekordowe stężenie dwutlenku siarki nad Oceanem Spokojnym. Dane te przekazał 17 stycznia Nowozelandzki Narodowy Instytut Badań Wody i Atmosfery (NIWA). Dwutlenek siarki jest szkodliwy dla zdrowia ludzkiego, powoduje podrażnienie dróg oddechowych i pogarsza stany chorobowe takie jak astma. Gaz ten może również reagować z wodą w atmosferze i powodować kwaśne deszcze, które szkodzą roślinności.
Erupcja mająca miejsce w odległej części południowego Pacyfiku została już dobrze udokumentowana dzięki satelitom krążącym wokół Ziemi. Moment samego wybuchu, który wytworzył szybko rozszerzającą się bańkę pyłu i odłamków skalnych, został uchwycony przez trzy satelity meteorologiczne znajdujące się na orbitach geostacjonarnym, na wysokości około 36 000 km, gdzie satelity te wydają się zawieszone nad określonym miejscem na Ziemi.
Satelity europejskiego programu monitorowania Ziemi Copernicus sfotografowały wyspę Hunga Tonga-Hunga Ha'apai na krótko przed i już po niszczycielskiej erupcji. Wyspa była na szczęście niezamieszkana. Co więcej, uformowała się dopiero w 2009 roku podczas poprzedniej erupcji wulkanicznej w tym miejscu, która połączyła dwie wcześniej oddzielone od siebie wyspy Hunga Tonga i Hunga Ha'apai w jedną. Pozostałości po tych dwóch wyspach teraz znów pojedynczo wystają z oceanu.
Lokalne służby odpowiedzialne za reagowanie w przypadku katastrof obawiają się wpływu tsunami wywołanego erupcją na inne wyspy Królestwa Tonga. To składające się z około 170 wysp na południowym Pacyfiku, polinezyjskie państwo leży na tektonicznie niestabilnej granicy między płytą pacyficzną a australijską. Główna wyspa królestwa, Tongatapu, znajduje się zaledwie 65 kilometrów na południe od wulkanu. Gęsta chmura wulkaniczna powstała w wyniku erupcji ogarnęła cały region natychmiast po wybuchu, ale szkody spowodowane przez następujące po niej tsunami są nadal oceniane, ponieważ katastrofa zakłóciła lokalne sieci komunikacyjne. Obrazy przechwycone przez satelity firmy Maxar Technologies sugerują jednak, że zniszczenia mogą nie być aż tak ekstremalne, jak mogłaby sugerować skala wybuchu.
Wulkanolog z Uniwersytetu w Auckland, Shane Cronin, twierdzi, że erupcja Tonga mogła być najpotężniejszą, jakiej Ziemia doświadczyła od czasu wybuchu Mount Pinatubo w 1991 roku. Była to również najpotężniejsza erupcja na Hunga Tonga od około 1100 roku n.e..
Fala uderzeniowa utworzona w wyniku erupcji przemieszczała się przez ziemską atmosferę z prędkością 1100 km/h, czyli prawie z prędkością dźwięku, okrążając planetę dwukrotnie w ciągu jednego dnia. Według Światowej Organizacji Meteorologicznej barometry wykryły w całej Europie zmiany ciśnienia o 2 do 3 milibarów związane z przechodzącą falą uderzeniową. Emily Lane, ekspert w dziedzinie hydrodynamiki z nowozelandzkiego Narodowego Instytutu Badań Wody i Atmosfery, powiedziała nowozelandzkiemu Science Media Center, że sam grzmot soniczny wytworzony przez erupcję był słyszalny aż w Nowej Zelandii, w odległości około 1900 km od samego wulkanu.
Tsunami wygenerowane przez erupcję dotarło aż do wybrzeży Japonii, Alaski i Ameryki Południowej.

Czytaj więcej:
• Cały artykuł
• Wybuch wulkanu na Pacyfiku – fala uderzeniowa zarejestrowana w Polsce przez IMGW

Źródło: Space.com
Opracowanie: Elżbieta Kuligowska
Na zdjęciu: Trzy satelity meteorologiczne obserwowały w czasie rzeczywistym kataklizmiczną erupcję wulkanu, która rozerwała wyspę Hunga Tonga-Hunga Ha'apai na Pacyfiku. Źródło obrazu: Simon Proud
Na zdjęciu: Pozostałości wyspy Hunga Tonga-Hunga Ha'apai, która została rozsadzona przez potężną erupcję wulkanu 15 stycznia. Źródło: Copernicus/Sentinel Hub
Shockwaves of the Submarine Volcano in Tonga


https://www.urania.edu.pl/wiadomosci/po ... a-wysokosc
Załączniki
Popiół z erupcji wulkanu Tonga osiąga rekordową wysokość.jpg
Popiół z erupcji wulkanu Tonga osiąga rekordową wysokość2.jpg
Popiół z erupcji wulkanu Tonga osiąga rekordową wysokość3.gif
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Czy satelity Starlink przeszkadzają w obserwacjach kosmosu?
2022-01-19.
Międzynarodowy zespół z polskim naukowcem na czele zbadał wpływ obecności satelitów komunikacyjnych Starlink na jakość obserwacji astronomicznych.
Obecnie 550 kilometrów nad Ziemią krąży 1,8 tys. satelitów komunikacyjnych Starlink umieszczonych przez amerykańską firmę SpaceX. Docelowa liczba tych obiektów ma wynieść nawet 42 tys. Rozbudowa sieci satelitów budzi jednak kontrowersje. Członkowie społeczności naukowych mają obawy, że utrudnią one obserwacje astronomiczne.
Już dziś obecność satelitów Starlink na orbicie Ziemi wpływa na jakość badań kosmosu. Międzynarodowy zespół astronomów sprawdził skalę tego efektu w praktyce. Projektem kierował dr Przemysław Mróz z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak rozpoznać satelity na niebie?
Na zdjęciach nocnego nieba wykonywanych przez teleskopy astronomiczne satelity wyglądają jak długie, jasne smugi. Znacznie utrudnia to analizę danych, a czasami może ją wręcz uniemożliwić. Aby zbadać wpływ satelitów Starlink na prowadzenie obserwacji kosmosu, naukowcy przeanalizowali archiwalne obrazy wykonane przez przegląd nieba ZTF (ang. Zwicky Transient Facility). Celem projektu jest poszukiwanie kosmicznych obiektów, które zmieniają jasność, poruszają się lub ulegają zmianom w czasie - na przykład planetoid czy wybuchów supernowych.
Na niebie będzie coraz więcej smug
Od listopada 2019 roku do września 2021 wykryto 5031 smug od satelitów komunikacyjnych. Światło słoneczne odbija się od satelitów Starlink. Z tego powodu większość ze smug była widoczna tuż po zachodzie Słońca lub tuż przed jego wschodem.
W 2019 roku satelity Starlink obserwowano jedynie na 0,5 proc. wszystkich obrazów nieba z okresów zmierzchu i świtu. Natomiast obecnie już prawie 20 proc. zdjęć jest zaburzonych w ten sposób. Według szacunków badaczy, do 2027 roku co najmniej jedna smuga będzie widoczna na praktycznie każdym zdjęciu nieba z okresu zmierzchu lub świtu.
,, Obserwacje wykonane w trakcie pozostałych części nocy są mniej podatne na wpływ satelitów Starlink, które chowają się wtedy w cieniu Ziemi.
dr Przemysław Mróz, Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Warszawskiego
- Nie możemy jednak wykluczyć, że w przyszłości inne firmy umieszczą swoje satelity na wyższych orbitach – mogłyby być one widoczne przez całą noc – dodaje dr Mróz.
Czy satelity zaburzą obserwacje astronomiczne?
Pojedyncza smuga zajmuje mniej niż 0,1 proc. obszaru całego zdjęcia i może sobą zasłonić planetoidę lub inny obiekt. Naukowcy podkreślają jednak, że złe warunki atmosferyczne mogą zaburzyć obserwacje w takim samym stopniu. Problem pojawi się w momencie, kiedy satelitów na orbicie zacznie przybywać. Ich większa ilość spowoduje, że analiza danych będzie trudniejsza. Przez to możliwość wykrycia nowych, interesujących obiektów może być znacznie ograniczona.
W badaniu przeanalizowano także wpływ specjalnych osłon, które firma SpaceX zaczęła montować na swoich satelitach od 2020 roku. Dzięki nim satelity są prawie pięciokrotnie słabsze i mają jasność około 6,8 magnitudo (czyli mniej, niż najsłabsze gwiazdy widoczne gołym okiem).
Jak rozwiązać problem utrudnionych obserwacji astronomicznych?
Specjalne osłony zaczęto instalować dopiero po tym, jak Międzynarodowa Unia Astronomiczną oraz inne organizacje i instytucje astronomiczne zwróciły firmie SpaceX uwagę na problem, który tworzą jej urządzenia. Zdaniem ekspertów, prawo kosmiczne na poziomie ogólnoświatowym nie nadąża za rozwojem technologii satelitarnych i ich coraz większej powszechności. Jedyną możliwością ochrony nocnego nieba jest dobra wola ze strony firm sektora kosmicznego i porozumienie pomiędzy naukowcami i biznesmenami. Wspólnie wypracowane stanowisko może skutkować rozwiązaniami pozwalającymi w jak najmniejszym stopniu zaburzyć prowadzenie badań Wszechświata z powierzchni Ziemi.
Zobacz także: Zaśmiecone niebo, czyli tłok na orbicie.
źródło: PAP
Obecność satelitów Starlink na orbicie Ziemi już dziś wpływa na jakość obserwacji astronomicznych. Fot. Shutterstock
https://nauka.tvp.pl/58035655/czy-satel ... ch-kosmosu
Załączniki
Czy satelity Starlink przeszkadzają w obserwacjach kosmosu.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Ewolucja galaktyki: kosmiczny romans zapisany w gwiazdach
2022-01-19.
Międzynarodowy zespół astronomów wykonał krok naprzód w zrozumieniu ewolucji galaktyk, a tym samym opowiedział historię zapisaną w niebie.

Przez długi czas pozostawało tajemnicą, w jaki sposób niektóre galaktyki spiralne pozyskały swoją centralną czarną dziurę. Dzięki połączeniu obserwacji w zakresie promieniowania widzialnego i rentgenowskiego, astronomowie odkryli ślady tego, co prawdopodobnie było kiedyś małą galaktyką w kształcie kuli, która wpadła do galaktyki spiralnej i dostarczyła czarną dziurę mającą rozmiar uważany za odpowiedni.

Podobieństwo to nie umknęło uwadze głównego autora nowych badań, profesora Alistera Grahama z Centrum Astrofizyki i Superkomputerów w Swinburne.

Galaktyki mogą się wzajemne (grawitacyjnie) do siebie przyciągać. Ciało mniejszej galaktyki może z czasem zanikać, ale jej serce pozostaje nienaruszone, gdy wpada do większej galaktyki i staje się jej partnerem.

W tym przypadku sercem jest licząca milion gwiazd gromada, widziana dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Hubble’a w pobliżu centrum galaktyki spiralnej NGC 4424.

Już wcześniej wiadomo było, że NGC 4424 wykazuje oznaki aktywności związane z minionym zdarzeniem połączenia. Mniej niż 500 milionów lat temu miało tam miejsce zdarzenie formowania się gwiazd. Wydaje się to być ważnym odkryciem dla zrozumienia wspólnej ewolucji czarnych dziur i galaktyk.

Jest to pierwsza galaktyka spiralna, w której znaleziono masywną czarną dziurę. Odkrycie to przyczynia się do lepszego zrozumienia, w jaki sposób czarne dziury powstają wewnątrz galaktyk spiralnych.

Astronomowie nieformalnie nazwali tę gromadę gwiazd „Nikhuli”. Słowo to pochodzi od plemienia Sumi z indyjskiego stanu Nagaland i oznacza okres świąteczny, w którym potomkowie łowców głów świętują i życzą sobie obfitych zbiorów. Słowo to wydało się astronomom odpowiednie, gdyż przestrzeń kosmiczną nazywają „polem” a ich odkrycie skupia się na tym, jak większa galaktyka zebrała plony z mniejszej galaktyki.

Co pokazują nam zdjęcia rentgenowskie
Profesor Roberto Soria z Chińskiej Akademii Nauk i współautor pracy, uzyskał zdjęcie z teleskopu Chandra pokazujące wysokoenergetyczne źródło promieniowania rentgenowskiego emanujące z rozciągniętej gromady gwiazd widocznej na zdjęciu z HST.

Prawdopodobnie obserwujemy aktywność wokół czarnej dziury w tym, co było centralnie położoną gromadą gwiazd w zapadającej się galaktyce – mówi Soria.

Chociaż znajduje się w odległości 50 milionów lat świetlnych, każdy metr kwadratowy Ziemi skąpany jest w promieniach rentgenowskich pochodzących z tej aktywnej czarnej dziury mniej więcej co 80 sekund. Gorący punkt promieniowania X znajduje się zaledwie 1300 lat świetlnych od centrum NGC 4424, galaktyki o średnicy około 60 000 lat świetlnych.

Główne ciało mniejszej galaktyki, w którym kiedyś znajdowała się gromada gwiazd, teraz przyczynia się do powstania wewnętrznego „zgrubienia” gwiazd powyżej i poniżej dysku galaktyki spiralnej, które zawiera poprzeczkę i spiralny wzór.

Rozszerzanie naszej wiedzy o Wszechświecie
Według najlepszych szacunków zespołu, masa czarnej dziury jest siedemdziesiąt tysięcy razy większa od masy naszego Słońca. Taka masa czyni z niej kandydatkę do w dużej mierze brakującej populacji czarnych dziur o masie pośredniej, czyli takich, które mają masy większe niż gwiazdy i mniejsze niż supermasywne czarne dziury znane z rezydowania w centrach olbrzymich galaktyk, takich jak M87, słynącej jako pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury, wykonane przez Teleskop Horyzontu Zdarzeń.

To samo w sobie jest ekscytujące – mówi Graham. Co więcej, ta masa jest na równi z tą, której można się spodziewać w centrum NGC 4424.

Być może jesteśmy świadkami mechanizmu dostarczania czarnych dziur do galaktyk spiralnych – mówi dr Ben Davis, współautor pracy z kampusu New York University w Abu Dhabi.

Co więcej, potencjalne kolizje z innymi czarnymi dziurami sprawiają, że jest to idealne miejsce do emisji fal grawitacyjnych o dużej długości, falujących w przestrzeni kosmicznej – mówi Davis.

Następny krok
Profesor Graham, profesor Soria i dr Davis są zdeterminowani, aby znaleźć więcej galaktyk zapadających się, które zawierają w swoim wnętrzu czarne dziury, by mogli odpowiedzieć na pytanie, jak czarne dziury powstają w galaktykach spiralnych.

Profesor Graham i dr Ben Davis są również członkami konsorcjum LISA (Laser Interferometer Space Antenna), którego anteny, wraz z chińską misją kosmiczną TianQin (天琴计划) pracują nad odkryciem zdarzeń związanych ze zderzeniami dużych czarnych dziur.

Opracowanie:
Agnieszka Nowak

Źródło:
Swinburne University

Urania
Obraz galaktyki spiralnej NGC 4424 z zaznaczoną gromadą Nikhuli.
Źródło: NASA/ESA, Or Graur (University of Portsmouth), Adam Riess (Johns Hopkins University), Lisa Frattare (Space Telescope Science Institute)/NASA/ESA, Bogdan Ciambur (Paris Observatory), Alister Graham (Swinburne University of Technology).
https://agnieszkaveganowak.blogspot.com ... omans.html
Załączniki
Ewolucja galaktyki kosmiczny romans zapisany w gwiazdach.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Zaskakujące odkrycie na Marsie. Fala spekulacji
2022-01-19. Joanna Potocka
Amerykański łazik Curiosity, przebywający na powierzchni Marsa, natrafił na specyficzną mieszankę izotopów węgla - taką, jaka na Ziemi związana jest z obecnością procesów biologicznych – informuje NASA.
Odniesienie się do procesów biologicznych jest jednym z trzech możliwych hipotez, na jakie wskazują eksperci, aby wyjaśnić fakt wytworzenia zaobserwowanych izotopów węgla.
Łazik znalazł je w osadach krateru Gale, w próbkach pobranych z wierceń w marsjańskich skałach.
Naukowcy tonują jednak sensacyjne domysły. "Znajdujemy na Marsie rzeczy, które są kusząco interesujące. Ale żeby stwierdzić, iż zidentyfikowaliśmy życie, potrzeba więcej dowodów" - wskazuje Paul Mahaffy, który był kierownikiem naukowym automatycznego laboratorium na pokładzie Curiosity, badającego próbki.
Próbki zbierane były w okresie od sierpnia 2012 r. do lipca 2021 r. Łącznie zbadano 24 próbki, które Curiosity podgrzał, aby oddzielić poszczególne związki chemiczne. Dzięki temu udało się stwierdzić zróżnicowanie pod względem mieszanki izotopów węgla C12 i C13.
Obecność tych dwóch stabilnych izotopów węgla może powiedzieć naukowcom, w jaki sposób obieg węgla, zachodzący w danym miejscu, mógł się zmieniać w czasie.
Okazało się, że część próbek zawiera bardzo dużo izotopu węgla C13, zaś inne mają go w sobie niewiele. Takie zróżnicowanie nie jest jednak standardowe dla procesów, wpływających na cykl węgla współcześnie na Ziemi - zauważają badacze.
Jak tłumaczą naukowcy, w początkach formowania się Układu Słonecznego istniały w nim pewne ilości węgla C12 i węgla C13. Ponieważ C12 reaguje szybciej, niż C13 - to sprawdzając względne ilości obu izotopów, można zbadać obieg węgla w środowisku.
Uzyskane wyniki z Marsa można wyjaśniać na kilka sposobów - twierdzą naukowcy.
Jedno z wyjaśnień ma związek z wielkim, molekularnym obłokiem w kosmosie, bogatym w węgiel tego rodzaju, jaki wykryto właśnie dzięki badaniom Curiosity. Układ Słoneczny przechodzi przez takie obłoki co kilkaset milionów lat, a około 1 proc. zawartości takiej chmury stanowi pył. Przejście danego obiektu niebieskiego przez obłok może pozostawiać nietypowe osady węgla (np. na podstawie wcześniejszych badań meteorytu Allende określono, że zawartości węgla C13 w pyle międzygwiazdowym mogą być bardzo niskie). Naukowcy uważają, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz.
Drugim scenariuszem może być konwersja dwutlenku węgla do składników organicznych (np. do formaldehydów) w efekcie procesów niebiologicznych. W takim wypadku w grę może wchodzić oddziaływanie promieniowania ultrafioletowego, które wzbudzałoby takie procesy.
Inspiracją dla trzeciej opcji są procesy, towarzyszące życiu na Ziemi. Być może na powierzchni Marsa istniały kiedyś bakterie, które produkowały metan, uwalniając go do atmosfery - spekulują naukowcy. Już w atmosferze tej planety, na skutek oddziaływania promieniowania ultrafioletowego gaz ten mógł być przekształcany w większe, bardziej złożone cząsteczki, które następnie opadały na powierzchnię, a efekty tego widzimy w nietypowych sygnaturach węgla w marsjańskich skałach. W tym scenariuszu w próbkach zbadanych przez Curiosity byłby więc obecny węgiel wytworzony w efekcie istnienia jakiejś formy życia - dawno temu.
Co ciekawe, próbki zawierające ekstremalnie małą zawartość C13 są nieco podobne do próbek pochodzących z Australii, z osadów mających 2,7 mld lat. W przypadku Australii ich obecność jest związana z pradawną aktywnością biologiczną (kiedy metan był konsumowany przez żyjące tam wówczas mikroorganizmy). Takiego wyjaśnienia nie można jednak w prosty sposób przenieść do nowego odkrycia z Marsa, gdyż planeta ta mogła uformować się z nieco innego materiału i w nieco innych procesach niż Ziemia.
Krater Gale na Marsie – mozaika ze zdjęć zrobionych przez kamerę na łaziku Curiosity /NASA /
https://www.rmf24.pl/nauka/news-zaskaku ... rp_state=1
Załączniki
Zaskakujące odkrycie na Marsie. Fala spekulacji.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Planetoida może uderzyć w Ziemię w przyszłoroczne wakacje. „Powtórka z katastrofy tunguskiej”
2022-01-20.
Olbrzymia planetoida w przyszłoroczne wakacje może uderzyć w Ziemię doprowadzając do katastrofy porównywalnej z tą sprzed 114 lat nad syberyjską Tunguską. Naukowcy wyliczyli dzień i godzinę potencjalnego upadku kosmicznej skały.
Każdego dnia ziemską atmosferę bombarduje setki ton kosmicznego gruzu. Zazwyczaj są to niewielkie skały, które spalają się w całości zanim dotrą do powierzchni ziemi. Raz na wiele lat obiekt jest na tyle duży, aby doprowadzić do poważnych zniszczeń.
W lutym 2013 roku po raz pierwszy dowiedzieliśmy się, jak duże zagrożenie stanowią dla nas kamienie przedzierające się przez atmosferę. 20-metrowa planetoida eksplodowała wtedy nad Czelabińskiem w Rosji. Rannych zostało ponad 100 osób, a uszkodzeniu uległo ponad 7,5 tysiąca budynków, z których wypadły szyby.
Niewiele brakowało, aby doszło do większej katastrofy. Ta czai się dosłownie za rogiem, ponieważ naukowcy wciąż badają kolejne skały krążące po naszym Układzie Słonecznym, a które przecinają ziemską orbitę.
Najnowszym odkryciem jest obiekt o kryptonimie 2022 AE1, który po raz pierwszy zaobserwowany został 6 stycznia z odległości 13 milionów kilometrów. Kilkudniowe pomiary wykazały, że planetoida o średnicy między 54 a 120 metrów przeleci blisko Ziemi, a w najgorszym wypadku w nas uderzy.
Mimo, że 13 stycznia Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) przypisała planetoidzie pierwszy stopień w skali Torino, który oznacza, że obiekt nie stanowi większego zagrożenia, to jednak badacze pokusili się o dokładniejsze symulacje.
Wynika z nich, że gdyby spełnił się czarny scenariusz, to kosmiczna skała mogłaby uderzyć w Ziemię 4 lipca 2023 roku o godzinie 18:28 czasu polskiego. Zakres błędu jest dość spory i wynosi ± 4 dni licząc od 2 lipca 2023 roku.
W przeszłości podobne obiekty, wstępnie uważane za niebezpieczne przestawały być takie na skutek dalszych obserwacji. Obecnie są one utrudnione, ponieważ planetoida znajduje się w pobliżu Księżyca, który ją przysłania swoim blaskiem.
Statystyka mówi, że obiekt o średnicy 50 metrów uderza w Ziemię raz na 2 tysiące lat, zaś wielkości 140 metrów raz na 30 tysięcy lat. Skała mogłaby poczynić zniszczenia o skali miasta lub nawet województwa. Jej siła może być porównywalna do wybuchu bomby wodorowej.
Gdyby spadła do oceanu wyzwoliłaby olbrzymie fale tsunami o wysokości nawet setek metrów, które obiegłyby całą kulę ziemską czyniąc zniszczenia w nadmorskich miejscowościach. W przypadku uderzenia w ląd wybuchłyby rozległe pożary, doszłoby też do wstrząsów ziemi.
Planetoida 2022 AE1 jest porównywalna rozmiarami z obiektem, który eksplodował na wysokości 10 kilometrów nad rzeką Podkamienna Tunguska na Syberii w czerwcu 1908 roku. Fala uderzeniowa na niezamieszkanym obszarze powaliła drzewa w promieniu 50 kilometrów. Kulę ognia można było ujrzeć z odległości 650 km, a grom dźwiękowy usłyszeć z aż tysiąca kilometrów.
Pozostaje mieć nadzieję, że dalsze obserwacje 2022 AE1 będą bardziej pomyślne i obiekt przestanie być niebezpieczny. I chociaż kolejna kosmiczna kolizja jest nieunikniona, to jednak dojdzie do niej później, gdy będziemy o wiele lepiej przygotowani.
Źródło: TwojaPogoda.pl / ESA / NASA.
Planetoida może uderzyć w Ziemię. Fot. Pixabay.

Meteorite falling over Russia AMAZING New HQ Footage Compilation Челябинск метеорит


Skała mogłaby uderzyć w Ziemię 4 lipca 2023 roku o godzinie 18:28 czasu polskiego. Fot. Pixabay.

Planetoida ma średnicę między 54 a 120 metrów. Fot. Pixabay.

https://www.twojapogoda.pl/wiadomosc/20 ... unguskiej/
Załączniki
Planetoida może uderzyć w Ziemię w przyszłoroczne wakacje. Powtórka z katastrofy tunguskiej.jpg
Planetoida może uderzyć w Ziemię w przyszłoroczne wakacje. Powtórka z katastrofy tunguskiej2.jpg
Planetoida może uderzyć w Ziemię w przyszłoroczne wakacje. Powtórka z katastrofy tunguskiej3.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Chiński satelita prawie zderzył się z rosyjskim obiektem. "Skrajnie niebezpieczne zbliżenie"
2022-01-20. Justyna Lasota-Krawczyk
Jeden z chińskich satelitów badawczych prawie zderzył się z pozostającym na orbicie rosyjskim "odpadem kosmicznym". Obiekt przeleciał w odległości zaledwie 14,5 metra od niego - podały w czwartek media, cytując komunikat chińskiej agencji kosmicznej CNSA.
Do "skrajnie niebezpiecznego zbliżenia" pomiędzy chińskim satelitą badawczym Tsinghua a obiektem powstałym prawdopodobnie w wyniku przeprowadzonej w listopadzie przez Rosję próby rakietowej doszło we wtorek - ogłosiło w środę wieczorem centrum ds. kosmicznych odpadów w CNSA.

W ramach listopadowej próby wystrzelony przez Rosję pocisk systemu S-500 zniszczył starego, nieużywanego od lat radzieckiego satelitę szpiegowskiego, pozostawiając na orbicie około 1500 jego fragmentów - podał hongkoński dziennik "South China Morning Post". Test skrytykowały Stany Zjednoczone.

Chiński ekspert ds. odpadów kosmicznych Liu Jing powiedział dziennikowi "Global Times", że zwykle, gdy mówi się o zbliżeniach na orbicie, odległość pomiędzy statkami kosmicznymi a odpadami wynosi kilka kilometrów. Uniknięcie zderzenia zaledwie o kilkanaście metrów określił jako zjawisko "bardzo rzadkie".

Obecnie odległość pomiędzy Tsinghua a fragmentem sowieckiego satelity wzrosła do kilku kilometrów, ale "nie możemy wykluczyć, że w przyszłości znów się do siebie zbliżą" - dodał Liu.

W grudniu chińskie MSZ zarzuciło Stanom Zjednoczonym, że wystawiły chińskich kosmonautów na niebezpieczeństwo, ponieważ budowana przez nich stacja kosmiczna Tiangong dwukrotnie musiała wykonywać specjalne manewry, by uniknąć zderzeń z satelitami amerykańskiej firmy SpaceX.
Według niektórych szacunków na orbicie Ziemi krąży 30 tys. satelitów i innych obiektów wytworzonych przez człowieka. Naukowcy wzywali rządy państw do dzielenia się danymi, by uniknąć ryzyka katastrofalnych w skutkach kolizji.

Źródło: PAP


Zdj. ilustracyjne /Shutterstock
https://www.rmf24.pl/nauka/news-chinski ... rp_state=1
Załączniki
Chiński satelita prawie zderzył się z rosyjskim obiektem. Skrajnie niebezpieczne zbliżenie.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

Rosyjski spacer VKD-51
2022-01-20. y Krzysztof Kanawka
Pierwszy spacer kosmiczny w 2022 roku.
Dziewiętnastego stycznia odbył się rosyjski spacer kosmiczny VKD-51. Na zewnątrz ISS pracowali kosmonauci Anton Szkaplerow oraz Piotr Dubrow.
Spacer o oznaczeniu VKD-51 rozpoczął się 19 stycznia 2022 o godzinie 13:17 CET z modułu Poisk. Spacer trwał 7 godzin i 11 minut. Celem tego spaceru było wykonanie prac przygotowawczych na modułach Priczał i MLM Nauka. Oba te moduły dotarły do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) w drugiej połowie zeszłego roku.
Ten spacer był “wyprawą na koniec” Stacji – z niesamowitymi ujęciami modułów MLM Nauka i Priczał. Oba te moduły są ustawione w kierunku Ziemi względem reszty Stacji, zatem prace były wykonywane na tle naszej planety.
W tym roku odbędą się przynajmniej dwa kolejne rosyjskie spacery kosmiczne. Te spacery będą związane także z przygotowaniem MLM Nauki i Priczała do działań orbitalnych, w tym przyjmowania nowych pojazdów załogowych.
Działania na pokładzie ISS są komentowane w wątku na Polskim Forum Astronautycznym.
(PFA, NASA)
LIVE: Russian Spacewalk to Outfit Nauka Module outside International Space Station

Zapis spaceru VKD-51 / Credits – NASA TV

https://kosmonauta.net/2022/01/rosyjski-spacer-vkd-51/
Załączniki
Rosyjski spacer VKD-51.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

"Powitalne" zdjęcie z orbity. Satelita polskiej firmy daje o sobie znać
2022-01-20.
Na profilu polskiej spółki SatRevolution w mediach społecznościowych pojawił się interesujący materiał zdjęciowy - przedstawiony jako kadr wykonany w przestrzeni kosmicznej przez jeden z najnowszych, niedawno wystrzelonych satelitów stworzonych przez lub przy zaangażowaniu firmy.
Spółka SatRevolution opublikowała wspomniane nowe zdjęcie popołudniem 20 stycznia br. Ukazuje ono Ziemię widzianą z przestrzeni kosmicznej, a wykonano je - według zapewnień firmy - z pokładu jednego z niedawno rozmieszczonych satelitów. Nie wskazano przy tym, czy chodzi o któryś z trzech wysłanych niedawno satelitów konstelacji nanosatelitarnej STORK (-1,-2 oraz -3), czy jednak o wystrzelony wraz z nimi obiekt SW1FT lub jakikolwiek inny. Warto tutaj przypomnieć, że w ramach zrealizowanych z 13 na 14 stycznia br. dwóch wystrzeleń (misje SpaceX "Transporter-3" oraz Virgin Orbit "Above the Clouds") poleciały również satelity LabSat oraz SteamSat, stworzone dla klientów zewnętrznych w oparciu o platformy nanosatelitarne SatRevolution.
Przedstawiony przez SatRevolution kadr nie jest przy tym specjalistycznym zobrazowaniem satelitarnym, a zdjęciem zakwalifikowanym jako wstępne ujęcie kalibracyjne wykonane z użyciem pobocznej kamery układu orientacji sytuacyjnej (situational awareness camera). Sama jakość i wypozycjonowanie zdjęcia sugeruje, że zostało ono wykonane układem optycznym o wyraźnie niższych niż operacyjne parametrach rozdzielczości matrycy (lub w obniżonych ustawieniach roboczych).
Jak wyjaśnia SatRevolution w załączonym opisie zdjęcia, kamera orientacji sytuacyjnej służy satelicie do wspomagania kontroli ustawienia systemu na orbicie. Jak dotąd, inżynierowie firmy mieli już pozyskać co najmniej kilka takich zdjęć - na potrzeby konfiguracji przebiegającej w ramach procesu rozruchu satelitów.
We wcześniejszych zapowiedziach SatRevolution zapowiadało, że w najbliższym czasie dojdzie do wyniesienia kolejnych 9 satelitów konstelacji STORK). Dotychczas na orbicie znalazło się pięć pierwszych instrumentów tej sieci (jako pierwsze rozmieszczono - pod konec czerwca 2021 r. - nanosatelity STORK-4 i -5).
Satelity konstelacji STORK mają umożliwiać pozyskiwanie multispektralnych danych obrazowych średniej rozdzielczości dla klientów z branży rolnej i energetycznej (z zakresu energetyki odnawialnej) w Polsce oraz Stanach Zjednoczonych. Dane dostarczane z orbity przez wrocławskie przedsiębiorstwo mają być pomocne w ocenie stanu upraw, nawodnienia gruntów oraz zdatności gleby pod kątem upraw. Zapowiadane zastosowanie dotyczy także lokalizowania nielegalnych wycinek, oceny drzewostanu i ewentualnych zdarzeń kryzysowych. System ma być pomocny również w określeniu poziomu eksploatacji złóż w kopalniach, szacowaniu wielkości urobku czy w ocenie jakości inwestycji drogowych i zarządzaniu projektami budowy sieci światłowodowych.
Fot. SatRevolution
SPACE24

https://space24.pl/satelity/obserwacja- ... sobie-znac
Załączniki
Powitalne zdjęcie z orbity. Satelita polskiej firmy daje o sobie znać.jpg
Paweł Baran
VIP
Posty: 17520
Rejestracja: 9 lut 2019, o 13:58
 Polubił: 1 time
 Polubiane: 23 times

Re: Wiadomości astronomiczne z internetu

Post autor: Paweł Baran »

40 kwintylionów - tyle jest czarnych dziur we Wszechświecie

2022-01-20. Marcin Powęska

We Wszechświecie jest 40 miliardów miliardów, czyli 40 kwintylionów, czarnych dziur. Co więcej, jest w nich uwięziony 1 procent materii barionowej (zwykłej), co wykazały symulacje włoskich uczonych.

Ponieważ nie możemy "zobaczyć" czarnych dziur, ich wykrycie jest trudne. Podobnie zresztą jak oszacowanie, ile jest tego typu obiektów w znanym nam Wszechświecie. Naukowcy z Scuola Internazionale Superiore di Studi Avanzati (SISSA) podali liczbę: 40 kwintylionów, czyli 40 000 000 000 000 000 000 000 czarnych dziur. To w przybliżeniu 1 proc. całej zwykłej materii obserwowalnego Wszechświata.
- Innowacyjny charakter tej pracy polega na sprzężeniu szczegółowego modelu ewolucji gwiazd i układów podwójnych z zaawansowanymi receptami na formowanie się gwiazd i wzbogacanie w metale w poszczególnych galaktykach. Jest to jedno z pierwszych, i jedno z najbardziej solidnych, obliczeń ab initio funkcji masy gwiezdnej czarnej dziury w całej historii kosmosu - powiedział Alex Sicilia z SISSA.
Włoscy naukowcy wykoncypowali, że znając historię masywnych gwiazd we Wszechświecie, będzie można przewidzieć, ile z nich skończyło swój żywot jako czarne dziury. Wiedza ta może dostarczyć ważnych wskazówek na temat wzrostu i ewolucji supermasywnych czarnych dziur o masach miliony lub miliardy razy większych od masy Słońca.

Zespół Aleksa Sicillii uwzględnił tylko czarne dziury, które powstają w wyniku ewolucji pojedynczych lub podwójnych gwiazd. Pozwoliło im to obliczyć współczynnik narodzin czarnych dziur o masach gwiazdowych, od 5 do 160 razy większych od masy Słońca.

Badanie sugeruje, że w znanym nam Wszechświecie powinno być ok. 40 kwintylionów czarnych dziur o masie gwiazdowej. Są one rozrzucone po całej obserwowalnej przestrzeni, nie mają skupisk i miejsc, w których nie występują. Nowe badania zgadzają się z liczbami zaproponowanymi jakiś czas temu na podstawie badań fal grawitacyjnych.

- Nasza praca dostarcza solidnej teorii na temat generowania lekkich nasion dla supermasywnych czarnych dziur przy dużym przesunięciu ku czerwieni i może stanowić punkt wyjścia do badań nad pochodzeniem ciężkich nasion, które będziemy kontynuować w przyszłej pracy - dodał Lumen Boco z SISSA.


Już wiemy, ile jest czarnych dziur w obserwowalnym Wszechświecie? /materiały prasowe
INTERIA


https://geekweek.interia.pl/nauka/news- ... Id,5779248
Załączniki
40 kwintylionów - tyle jest czarnych dziur we Wszechświecie.jpg
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wiadomości astronomiczne z internetu”